W połowie Góry Oliwnej znajduje się franciszkańska kaplica „Dominus Flevit” („Pan zapłakał”) upamiętniająca płacz Jezusa nad Jerozolimą. Kaplica mieści się na terenie cmentarzyska sięgającego epoki brązu. W czasie badań archeologicznych odkryto na nim groby z czasów rzymskich i bizantyjskich: piecowe („kokhim”), ze sklepieniem łukowym („arcosolia”) i zwykłe mogiły. W komorach grobowych odkryto sarkofagi i ossuaria z ornamentacją charakterystyczną dla I wieku i inskrypcjami wyrytymi lub wypisanymi węglem, zwierającymi imiona zmarłych w języku aramejskim i greckim. Wiele z nich zawiera znak „x” („tau” alfabetu fenickiego), czyli krzyża wskazujący na judeochrześcijański charakter grobów.
W miejscu współczesnej kaplicy znajdował się bizantyjski monaster i oratorium św. Anny z V wieku, z którego pozostały bogate mozaiki posadzkowe. Obecna kaplica ma kształt łzy i została zaprojektowana na planie krzyża greckiego (równoramiennego). W ramieniu zachodnim za ołtarzem znajduje się arkada ze wspaniałym panoramicznym widokiem na Jerozolimę; natomiast we wschodnim bizantyjska absyda.
Zatrzymajmy się w tym czcigodnym miejscu, aby objąć wzrokiem starą Jerozolimę i plac świątyni i pozwólmy ogarnąć się tajemniczej scenie, która miała tu miejsce:
Gdy był już blisko, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi. Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami. Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia (Łk 19, 41-44).
Św. Łukasz umieszcza scenę płaczu Jezusa nad miastem tuż po triumfalnym wjeździe do Jerozolimy. Będąc w pobliżu miasta Jezus zapłakał. W starożytności (a także w niektórych kręgach kulturowych dzisiaj) uważano, że mężczyzna nie powinien publicznie okazywać ludzkich emocji, powinien być silny i powściągliwy w ujawnianiu swojej sfery intymnej. Jezus, chociaż był „osobowością silną i nieugiętą” (C. M. Martini), nie maskował swoich uczuć. Płakał wobec przyjaciół, nawet gdy czuł się zażenowany; zapłakał również nad Świętym Miastem, gdy w profetycznej zapowiedzi widział jego zburzenie w 70 roku.
Płacz Jezusa jest profetycznym, publicznym aktem; przypomina nam niektóre gesty Jeremiasza i Ezechiela. Ale w żadnej mierze płacz Jezusa nie jest jakimś teatralnym gestem; Jezus płacze, bo Jego dusza jest dogłębnie wstrząśnięta. Jezus płacze nie tylko nad ruiną poszczególnej duszy, lecz nad miastem jako takim, nad tym żyjącym scalonym organizmem, który ma swoją historię i swoje przeznaczenie (C. M. Martini).
Św. Łukasz podaje trzy przyczyny płaczu Jezusa. Jerozolima nie rozpoznała tego, co służy pokojowi. W języku biblijnym słowo „pokój” („szalom”) nie oznacza jedynie przeciwieństwa wojny czy spokojnego życia. Pokój w Biblii to pomyślność, szczęście, dobrobyt codziennego istnienia, harmonia, w jakiej znajduje się człowiek w stosunku do Boga, innych ludzi, całej natury i siebie samego. Jezus pragnął takiego pokoju dla Jerozolimy (a także całego świata), a teraz cierpi, bo pokój nie jest on jego udziałem.
Jezus płacze, gdyż miasto i lud wybrany czeka tragedia. Jako pobożny, prawy Izraelita bardzo kocha swój lud i swoje miasto i gdy w widzeniu proroczym dostrzega ruinę historii i tożsamości miasta, jego budowli, pomników a także ruinę wartości religijnych, duchowych i moralnych, ogarnia Go ból.
Jezus płacze również dlatego, że Jerozolima nie rozpoznała czasu swego nawiedzenia. Miasto odrzuca i depcze Boże słowo, zabija proroków (Łk 13, 34n), nie rozpoznaje czasu nawiedzenia Boga. Jezus żalił się: Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście (Łk 13, 34). Żal i ból Jezusa wskazuje na troskę Boga, który pragnie, by cały lud został zbawiony. Łzy Jezusa nad Jerozolimą są łzami Boga-Człowieka przejętego cierpieniem Ojca i cierpieniem ludu, który oddalił się od żywej więzi ze swym Stwórcą, Początkiem i Celem. Jezus cierpi z powodu zerwanej więzi pomiędzy Ojcem i dziećmi.
Płacz Jezusa jest wyrazem osobistego zaangażowania w cierpienie narodu. Jezus współuczestniczy w dramacie swego ludu. Cierpi i przestrzega jak prorok przed tym, co ma nastąpić. Ale przede wszystkim umiera za miasto.
Płacząc nad Jerozolimą, Jezus chce nas włączyć w swój płacz i chce również, byśmy usuwali źródło cierpienia i zła. Nie płaczcie nade Mną, płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! – mówił do kobiet na Drodze Krzyżowej (Łk 23, 28).
Jesteśmy wszyscy powołani na proroków Nowego Testamentu. Ale nie po to, aby oskarżać innych, społeczeństwo i narzekać, że jest coraz bardziej zeświecczone, i coraz bardziej odchodzi od Boga, od Kościoła. Jesteśmy powołani, aby zaangażować się w jego trudności, dramaty, w jego cierpienia i problemy. To również nasze cierpienie i „umieranie” zbawia świat. Niezwykle celnie wyraził tę prawdę Dietrich Bonhoeffer w hitlerowskiej celi więziennej: Człowiek powołany jest do tego, by wraz z Bogiem cierpieć cierpieniem, jakie świat bez Boga zadaje Bogu.
Wczuwając się w bolejące Serce Jezusa nad Jerozolimą, zastanówmy się, co chce nam powiedzieć przez swój płacz:
- Jakie uczucia rodzi we mnie płacz Jezusa?
- Jakie są przyczyny moich łez?
- Nad czym powinienem dziś zapłakać?
- Czy fakt cierpienia Boga zdumiewa mnie i boli?
- Czy płaczę nad sobą i usuwam źródła, przyczyny grzechu, zła?
- Czy współuczestniczę w oczyszczaniu ludzkości i usuwaniu źródła cierpienia współczesnych miast?
- Czy jestem „apostołem pokoju”?
fot. Wikipedia