Media głośno mówią o możliwości wybuchu wojny pomiędzy Rosją a Ukrainą, a ja nic, wzruszam ramionami, bo wiadomo przecież, że media są po to aby mówić, a ja nie muszę ich słuchać, a jeżeli to robię, to tak aby głowy tym co gadają sobie zbytnio nie napychać.

Media mówią, że już rozpoczęła się wojna, tylko na razie jest ona hybrydowa, ale czy mediom można ufać ? Media przecież aż dotąd nie wiedzą czy pandemia kovida jest katastrofą naturalną, czy dziełem człowieka i szczepionka czy jest szczepionką czy niekoniecznym rekwizytem czy może nawet orężem pandemii.

Można sobie odpuścić dociekania tych problemów, bo przecież nawet naukowcy nie są co do nich zgodni. Zresztą jeden problem więcej, jeden mniej i tak niczego nie zmieni! Tyle ich przecież mamy: podwyżka cen, chłodzenie planety, chcące bardzo wybuchnąć wulkany, spadające nam prawie na głowę komety i oczywiście cudowne sposoby szybkiego tracenia nadwagi z którą się tak bardzo mocujemy. Teraz dojdzie jeszcze jeden problem – wojna.

Europa woła, że zagrożona jest Ukraina, ale nie cała Europa, bo jest również taka, całkiem bliska, która inaczej ten problem widzi i daje nam do zrozumienia, że trzeba zachować umiar w manifestacji niechęci do wielkiego brata, nie ma się co podniecać ani wychylać i zbyt pośpiesznie decydować o tym żeby za Krym umierać.

Jest również kraj daleki, którego naczelnik chciałby tym kryzysem sobie słupki poparcia społecznego poprawić, smażąc jakieś posunięcia dyplomatyczne które niekoniecznie dla nas byłyby korzystne, ale za to mielibyśmy honor kolejny raz w historii za nie hojnie zapłacić.

Ogólna wymowa mediów w tej chwili, albo przynajmniej jedno z najbardziej wyartykułowanych zadań jakie przed nami stawiają w tej chwili, to podwyższenie stopnia nienawiści do naszego wroga, który chce nas zaatakować i zniszczyć bo w tym kryje się ratunek dla naszej biednej ojczyzny – tylko, że ja nie wierzę ani w ideologie nienawiści, ani w pogański etos takiej polityki.

Tym bardziej, że jest on w dużej mierze wypadkową mentalności walki plemiennej, która się nieprzerwanie przewala po wszystkich instytucjach i wszystkich żywych ludzkich gremiach w naszym kraju, gdzie bardziej chodzi o sukces partii, aniżeli dobro całego kraju i wszystkich Polaków.

Naszą słabością zatem i głównym zagrożeniem jest wzajemna wrogość polityków odpowiedzialnych za demokrację i dobrostan naszego wspólnego polskiego Domu. Dlatego właśnie ten skandal w pierwszym rzędzie powinien znaleźć rozwiązanie, a dopiero potem powinniśmy zajmować się sprawami naszych sąsiadów, tym bardziej, że tylko wówczas nasze działania spotkać się mogą z ich respektem i ewentualnym zrozumieniem.

Warunkiem wstępnym i nieodzownym zarazem jest zastąpienie demokracji dzisiaj u nas uprawianej szacunkiem. Bez niego nie ma i nigdy nie będzie demokracji, jeśli partie polityczne wzajemnie się okłamują i traktują jak wrogie siły, reprezentujące obce agentury. Farsą jest demokracja totalnego sprzeciwu i eskalowania wrogości aż do ostatecznego rozwiązania „dialogu” ze swoim politycznym „partnerem”. Naiwnością jest oczekiwać aby rozwijał się kraj w którym niszczenie jest politycznym priorytetem.

Obraca się w ruinę właśnie w ten strukturalny sposób fundament naszej narodowej suwerenności, bo wzajemna wojna wewnętrzna wyniszcza nas materialnie i duchowo. Wobec ogólnego zmęczenia i braku wzajemnego zaufania, najbardziej racjonalne staje się wówczas propozycja, aby ster rządów w naszym kraju przejęła jakaś „neutralna” siła, spoza naszego plemiennego grajdoła politycznego i aby w naszym imieniu zrobiła z nami porządek.

Foto: pexels-pixabay