Tylko sześć dni dzieliło Jezusa od Paschy. Udając się do Jerozolimy, zatrzymał się, jak zwykle, w Betanii, gdzie był dom jego przyjaciół, Marty, Marii i Łazarza, którego Jezus wskrzesił z martwych po tym, jak cztery dni spędził już w grobie i jego ciało zaczęło się rozkładać. W tym domu, na cześć Jezusa, została urządzona uczta, na którą przybyło dużo gości, również z tej przyczyny, że chciano zobaczyć Łazarza, świadka potężnego cudu Jezusa.

Nie ma jednak wątpliwości, że istotą tego przyjęcia – jego wewnętrzną tajemnicą – była przyjaźń jaka łączyła Jezusa z tą rodziną i ich dom w tym momencie był tego szczególnym świadectwem. Powiedzmy od razu, że nasze domy chrześcijańskie powinny być podobne do domu Marty, Marii i Łazarza i dlatego powinniśmy zauważyć, że każda z tych trzech osób w spotkanie Jezusem wnosiła coś oryginalnego, dzięki czemu ich dom stawał się w pewnym sensie świątynią, ponieważ to, co tam się odbywało, można śmiało nazwać celebrowaniem Bożego zbawienia.

Łazarz cały czas był u boku Jezusa, towarzysząc Mu w jedzeniu i rozmowach. Marta doglądała kuchni, dyrygowała dystrybucją pokarmów, dbała o porządek. Maria natomiast zachowała na to spotkanie fiolkę nardowego olejku i namaściła nim stopy Jezusa, tak że cały dom napełnił się jego zapachem.

Tak właśnie powinny wyglądać nasze domy, z tym że poczucie stałej obecności Bożej, czyli komunia z Chrystusem może mieć miejsce tylko wtedy, gdy wiara sięga tak głęboko ludzkiego serca, że budzi w nim stałe dziękczynienie za tę łaskę.

Czy mój dom ma coś wspólnego z domem Łazarza, Marty i Marii?

Żeby nie popaść w zbytni romantyzm, trzeba mieć jednak również i to na uwadze, że w takim domu pojawić się również może przykra kontestacja cudownej atmosfery spotkania z Boskim przyjacielem, inspirowana przez Złego, krytykująca niesprawiedliwie Marię za jej nadmierną dewocję, zaniedbującą biednych, a więc za brak prawdziwej miłości, gdy w rzeczywistości chodzi o kamuflaż Judasza jego zdradzieckiej duszy i jego złodziejskiego procederu.

Jezus obronił przed nim Marię, jak kiedyś uczynił to w stosunku do jej siostry, dając do zrozumienia, co dla nas jest bardzo ważne, że nie tyle materialna wartość olejku się liczy, co intencja jaka towarzyszy temu, kto tym olejkiem się posługuje i czemu to ostatecznie służy. W przypadku Marii chodziło o antycypowanie pogrzebu Chrystusa, z czego ona nie zdawała sobie sprawy, ale na tym właśnie polega Boża Miłość, że pozwala nam uczestniczyć w misterium zbawienia, przerastającym daleko naszą ludzką racjonalność, opierając się na ewidencji, jaką daje serce, czyli głębia Boskiego Ducha.