„Już nie będę z wami wiele mówił, nadchodzi bowiem władca tego świata. Nie ma on jednak nic swego we Mnie. Ale niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca i że tak czynię, jak Mi Ojciec nakazał”.

Jezus już nie będzie „z nimi wiele mówił”, ponieważ nie pozwoli Mu na to „władca tego świata”. Nie czyni tego z własnego upodobania, ale jest to Mu narzucone, tak jak narzucony się staje każdy krzyż, gdy nadchodzi „jego godzina”. Jezus się nie buntuje, nie traktuje tego jako swojej przegranej, ale przeciwnie, widzi w tym okazję, jaką w pewnym sensie daje mu sam przeciwnik, aby „świat się dowiedział, że On miłuje Ojca i że tak czyni, jak Mu Ojciec nakazał”.

Nie organizuje ruchu oporu, jak to uczynili bohaterscy Machabeusze, nie przysposabia do walki apostołów, chociaż nie odmawia im posiadania miecza. Poleca im jednak aby nie używali go w Jego obronie. Jednocześnie jasno stwierdza wobec Piłata, że jest królem, ale że Jego królestwo nie jest z tego świata i dlatego aniołowie Boży nie przyjdą do Niego z militarną odsieczą.

Bóg jest Miłością i dlatego nie posługuje się przemocą, nie sieje zniszczenia i śmierci. Wprost przeciwnie, gwałt fizyczny i duchowy to domena złego ducha, który chciałby do tego sprowokować również Jezusa, aby Go w ten sposób skompromitować. Jezus jednak wierny jest miłości, choć wydaje się to ludzkiemu racjonalnemu myśleniu szaleństwem. Krzyż w oczach świata jest absolutną klęską, a jednak Bóg sprawił, że okazał się on cudownym zwycięstwem, bo Zmartwychwstanie jest największym cudem – jest cudem wszystkich cudów uczynionych przez Jezusa. Jest znakiem mówiącym o tym, że Miłość zatryumfowała, chociaż wydawało się, że zło ją całkowicie zdruzgotało, zniszczyło i ośmieszyło.

Wiara Jezusa była niezłomna, bowiem nieustannie zjednoczony był z Ojcem. Całe Jego życie było modlitwą – wszystko co robił, co czuł, co myślał. W ten sam sposób Jezus przyjął również „godzinę krzyża” – jako modlitwę złożenia ofiary z samego siebie dla uwielbienia Boga poprzez zbawienie ludzi, których On stworzył i niezmiennie kocha. Kosztowało to Syna Bożego przyjęcie na siebie wszystkich ataków szatana, jako rewanż za to, że okazał solidarność z nami, przyjmując nasze człowieczeństwo i nie rezygnując z tego nawet w obliczu krzyża. Dał w ten sposób dowód swojej Boskiej miłości, a Jego Zmartwychwstanie stało się potwierdzeniem jej zbawczej mocy.

Jego miłość ujawniła się również w trosce o apostołów, aby nie stracili ducha i nie pogubili się duchowo w godzinie krzyża. Dlatego „pozostawił im swój pokój” – żywą pamiątką Jego realnej, osobowej obecności, która w oczywisty sposób kontestowana jest przez racjonalną mądrość świata, widząc w tym tylko czczy symbol, niemające żadnego realnego odniesienia do rzeczywistości. Tymczasem prawda realnej obecności Chrystusa jest fundamentalna dla mistyki chrześcijańskiej, a więc również dla właściwego rozumienia krzyża.

Odejście Jezusa budziło naturalny lęk Jego uczniów, tym bardziej że wyczuwalna była wyraźnie narastająca fala wrogości do nich ze strony „władcy tego świata”. Dlatego Jezus nie pozostawił uczniów samych sobie, ale uzbroił ich, w oręż, którego wróg nie będzie w stanie pokonać: pokój Jego Zmartwychwstania, a więc Jego zwycięstwa nad grzechem i śmiercią. Będzie on ich chronił przed atakami zła.

Szczególnym miejscem aktualizowania się tej obietnicy pokoju będą sakramenty Kościoła, głównie zaś sakrament Eucharystii, gdzie przed Komunią św. kapłan nie tylko modli się, ale przekazuje wiernym pokój Chrystusa, bo jego mistycznym spełnieniem nie są same tylko słowa kapłana, ale rzeczywista, osobowa obecność i rzeczywiste osobowe spotkanie z Chrystusem, w formie świętej komunii, przy ołtarzu, który jest symbolem świętej góry Pana, komunii nie tylko Duchowej, ale również Krwi i Ciała.

Należy dodać jeszcze, że jest to obiecany pokój Jego Królestwa i że różni się on zasadniczo od tego, co ma do zaoferowania człowiekowi świat. Różnica jest taka jak stypa pogrzebowa i radość Zmartwychwstania. Dlatego jest on prowokacją dla sił zła, które dążą na tysięczne sposoby do tego, aby go zburzyć i w jego miejsce wprowadzić chaos niepewności i paraliżujący duszę ludzką strach. Priorytetem zła jest rozbicie wspólnoty Kościoła, tak aby podważyć jego wiarygodność i Ewangelię pozbawić moralnej siły obnażenia prawdy o manipulacjach i kłamstwach zła, chcącego sobie podporządkować świat, a w pierwszym rzędzie człowieka – jego ciało i duszę.

„Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka (…) Odchodzę i przyjdę znów do was”. Pokój Chrystusa strzeże naszego zawierzenia się Jemu, dlatego wróg chce jej nam pozbawić, byśmy popadli bez niej w zniechęcenie i pogrążyli się w depresji albo abyśmy ulegli panice. Nadzieja daje naszej duszy otwartość na Bożą łaskę i pozwala radośnie oczekiwać na powtórne przyjście Pana, by spełniła się ostatecznie obietnica wiecznego szczęścia.

Ilustracja: fragment obrazu Jamesa Tissot