W Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego mamy dwóch jezuitów uczących azjatyckich języków. Jednym z nich jest o. Janez Mihelčič SJ, nauczyciel akademicki uczący japońskiego na Uniwersytecie w Biszkeku (Kirgistan). Drugim jest nasz współbrat poliglota, współpracownik włoskiego pisma La Civiltà Cattolica, mieszkający w Moskwie — br. Vladimir Pachkov SJ (na zdjęciu powyżej wraz z uczennicami). Uczy chińskiego w szkole średniej w stolicy Rosji.

Oddajmy mu głos

W połowie maja w Rosji kończy się rok szkolny dla ostatnich, jedenastych klas. Przed nimi są jeszcze końcowe egzaminy do zdania, ale ci nauczyciele, którzy uczą tylko w najstarszych klasach, są zasadniczo wolni już od zajęć dydaktycznych. Warto zaznaczyć, że rosyjski system edukacji przewiduje zakończenie roku dla wszystkich pozostałych dwa tygodnie później — wraz z Dniem Dziecka.

Dla mnie był to pierwszy rok pracy w publicznej szkole w charakterze nauczyciela języka chińskiego. Dlaczego akurat chiński? Kiedy zacząłem uczyć się tego języka, a było to ponad 10 lat temu w Kirgistanie, jeden mój znajomy przekonywał mnie, że jest to zajęcie pozbawione w ogóle sensu. Ja mimo to kontynuowałem naukę korzystając z nadarzającej się okazji. Uczyła nas wtedy jedna protestancka misjonarka z Hongkongu. Po roku zajęć z trzyosobowej grupy zostałem sam. Cóż, język chiński wymaga naprawdę cierpliwości i czasu. I chyba tylko dzięki stawianym wtedy wymaganiom i umiejętnościom dydaktycznym nauczycielki udało mi się zdać pierwszy oficjalny egzamin – czwarty poziom według kwalifikacji HSK (Hanyu Shuiping Kaoshi). Początkowo uczyłem się z ciekawości i nie sądziłem, że będę mógł kiedyś zostać nauczycielem tego języka.

Później, już w Moskwie, kontynuowałem naukę w Instytucie Wschodnim przy Rosyjskiej Akademii Nauk. Z samym nauczaniem języka wcale nie było prosto. Jeszcze w Kirgistanie i także w Moskwie, próbowałem uczyć ojczystego rosyjskiego języka studentów z Turcji. W pewnym momencie zauważyłem, że nie wystarczy znać język, trzeba jeszcze opanować metodologię jego nauczania. W tym pomogły mi zawodowe kursy przygotowawcze dla nauczycieli języków angielskiego i niemieckiego. Do czasu wstąpienia do Towarzystwa Jezusowego studiowałem historię i zagadnienia metodyki nauczania języków były mi obce.

Potem wszystko poszło o wiele prościej i szybciej niż przypuszczałem. Specjalistów, którzy znają dobrze chiński, jest w Rosji zdecydowanie mniej niż nauczycieli europejskich języków. Niemniej jednak są oni bardzo poszukiwani na rynku pracy. Ja ze swoją pasją i jakimś tam doświadczeniem okazałem się jakby „rakiem na bezrybiu”. Uczyłem chińskiego „dorywczo” już w kilku miejscach, między innymi w Państwowym Instytucie Energii Atomowej (Rosatom), teraz jednak, po zakończeniu pierwszego pełnego roku szkolnego mogę powiedzieć, że zawód nauczyciela to naprawdę piękna sprawa. Mimo początkowego lęku przed dziećmi (okazały się „lepsze”, niż tego oczekiwałem), zauważam, że praca z nimi, nawet jeśli są już prawie dorosłe, dostarczyć może wiele radości. Paradoksalnie praca nauczyciela, mimo mozołu dnia codziennego, może w dalszej perspektywie zrodzić wśród uczniów uczucie wdzięczności. Czas spędzony w klasie, nawet jeśli nie daje jakichś zauważalnych wyników może być szkołą przyjaźni. Dzieci i młodzież potrzebują dorosłych, którzy by ich zauważali i wspierali.

Vladimir Pachkov SJ