Spotkanie w południe

Gdy Jezus dotarł do Sychar, „zmęczony drogą siedział sobie przy źródle” (J 4,6). Słowo „zmęczony” nie oznacza tutaj jedynie wyczerpania fizycznego związanego z podróżą w upalny dzień, ale także wyczerpanie, i napięcie związane z misją, posłannictwem. „Mamy więc przed oczami zmęczonego misjonarza poszukującego człowieka. Szuka go także w miejscach omijanych, w czasie upału. (…) Jezus jest spragniony wody, ale Jego pragnienie wskazuje na coś o wiele głębszego: na pragnienie spotkania z człowiekiem” (K. Wons).

Jezus usiadł przy studni Jakuba. Studnia w starożytnym Wschodzie nie była tylko miejscem czerpania wody. Była również miejscem, „gdzie spotykają się kobiety, gdzie rozmawiają i bardziej niż gdzie indziej stykają się z tym, co niewidzialne” (J. P. de Roux). Ponadto studnia była symbolem płodności, miejscem, przy którym rodziła się miłość i miejscem zaślubin. Przy studni sługa Abrahama skojarzył małżeństwo Izaaka z Rebeką (Rdz 24,1nn), Jakub poznał Rachelę (Rdz 29,1nn) a Mojżesz Seforę (Wj 2,16nn).

„Było to około szóstej godziny” (J 4,6), czyli według naszej rachuby czasu – samo południe. W Samarii jest to godzina upału i pragnienia, gdy każdy pozostaje w domu, chroniąc się przed słońcem. Pora, o której siedział Jezus przy studni nie była czasem na czerpanie wody. Zwykle robiły to kobiety rano lub wieczorem, gdy jest chłodniej. Jednak mimo nieznośnego upału przyszła samotna kobieta. „Zmęczona potępiającymi spojrzeniami i pogardliwym milczeniem, postanowiła zaczerpnąć wody w bezpiecznym czasie, jaki zapewniał upał” (J. Coleman).  Alessandro Pronzato w taki sposób opisuje tę scenę: „Południe. Mocno zarysowany cień studni, groźne sylwetki Garizim i Ebal, rysujące się na tle bezchmurnego nieba, i żar rozlewający się dookoła. Kobieta postawiła dzban na cembrowinie. Tak samo chciałaby zrzucić z siebie zmęczenie, ciężar, pustkę, jaką odczuwa w głębi swego serca. Może ciężar wydaje się tym bardziej przygniatający, im większa jest pustka”.

Spotkanie Jezusa z Samarytanką w gorące południe akcentuje sposób objawienia Boga. To Bóg przychodzi jako pierwszy i sam wybiera czas spotkania z człowiekiem. Często puka do drzwi w porze „najgorętszej”, najtrudniejszej i najmniej odpowiedniej, wydawać by się mogło paradoksalnej. Jednak najlepszej i najwłaściwszej. Bóg najlepiej zna ludzkie serca, potrzeby i tęsknoty i interweniuje z miłością, gdy czas dojrzeje.

Ojcowie Kościoła interpretują studnię symbolicznie. Widzą w niej studnię słowa Bożego. „Słowo Boże jest studnią Ducha Świętego, a ostatecznym słowem Boga, w którym się wszystko wypełnia jest Jezus. To On jest studnią Ducha Świętego, to On udziela nam Ducha życia, napełnia nas Duchem. Może napoić nas życiem o każdej godzinie, także w godzinie acedii, duchowego lenistwa, gdy dopada nas demon apatii, zniechęcenia, gdy nie mamy na nic siły. On sam, jeśli Mu na to pozwolimy i pozostaniemy w kontakcie z Jego słowem, jest zdolny rozbudzić w nas najgłębsze duchowe pragnienie i je ugasić” (K. Wons).

Gdy kobieta podeszła do studni, Jezus poprosił ją o wodę: „Daj mi pić” (J 4,7). Wprawdzie sam przyszedł, by obdarzać innych dobrocią i miłością, to jednak również prosił. Prosząc, stawiał się w sytuacji zależności, przyznawał, że potrzebuje drugiego człowieka. Pragnął w nim obudzić niezaspokojoną potrzebę miłości. W taki sposób prośbę Jezusa interpretuje Katechizm Kościoła Katolickiego:  „Jezus prosi, by dać Mu pić. Jezus odczuwa pragnienie, Jego prośba pochodzi z głębokości Boga, który nas pragnie. (…) Bóg pragnie, abyśmy Go pragnęli”.

Prośba nieznajomego cudzoziemca zaskoczyła samarytańską kobietę: „Jakżeż Ty, będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, [bym Ci dała] się napić?” (J 4,9). Kobieta rozpoznała w Jezusie Żyda. Wskazywały na to jego szaty, sposób mówienia i kierunek podróży. Zdziwiła się więc, że ją zagadnął, a nawet o coś prosił. Żydzi nie mieli zwyczaju rozmawiać z obcymi kobietami sam na sam. Ponadto żyli z Samarytanami w nieustannym konflikcie. Rozpoczął się on jeszcze przed diasporą (VI wiek przed Chrystusem). Samaria został podbita przez Asyrię i z czasem na jej terenie powstała mieszanina etniczna i religijna. Oprócz Boga Izraela wytworzył się swoisty panteon bóstw. Czara goryczy przelała się, gdy Samarytanie wznieśli własną świątynię na górze Garizim i poświęcili ja Bogu Jahwe. Z czasem Samarytanie uważali się za jedynych dziedziców Józefa i patriarchów zachowujących Torę. Żydzi, uważający się za potomków Judy i uznający również Pisma i Proroków, traktowali ich jak półpogan, którzy zdradzili Boga patriarchów. A nawet więcej, stawiali ich niżej niż znienawidzonych Edomitów i Filistynów, negując ich tożsamość jako narodu: „Dusza moja nie znosi dwóch narodów, a trzeci nie jest narodem: mieszkający na górze Seir, Filistyni, i głupi naród przebywający w Sychem” (Syr 50,25-26). Oliwy do ognia dolał jeszcze arcykapłan Jan Hirkan, który w 128 roku p.n.e. zniszczył świątynię samarytańską. Odtąd Samarytanie starali się wziąć odwet na Jerozolimie. „Znani byli z tego, że napastowali pielgrzymów idących do Jerozolimy, co czasami prowadziło do aktów przemocy” (C. Keener).

Jezus prosi kobietę. „W późniejszych czasach w Misznie o kobietach samarytańskich pisze się, że są «nieczyste od kołyski», niegodne, aby przyjąć słowo przede wszystkim od Żyda” (E. Bianchi). Kierując swą prośbę do Samarytanki, Jezus przekracza mur wrogości dzielący dwa zwaśnione, a przecież wywodzące się z jednego korzenia, narody (por. Ef 2,14). Przekracza także mur zabraniający rozmawiać rabinom z kobietami. Znosi wszelkie bariery, podziały kulturowe, religijne, społeczne i polityczne. Nie czyni różnic między ludźmi, jest otwarty na każdego; każdy ma do Niego dostęp, może odczuć i przyjąć Jego miłość. „Jeżeli komuś zabrania się iść do Boga, wówczas Bóg idzie do tej osoby, która Go poszukuje, ponieważ nikt nie może być wyłączony z Jego miłości” (E. Bianchi).

Samarytanka myśli o antagonizmach dzielących ją od Jezusa. Ale przy tym nieświadomie dotyka różnicy między sobą, kobietą cudzołożną i Jezusem, Mesjaszem i Bogiem. Z kolei Jezus, jak Oblubieniec, pragnie odbudować miłość kobiety, przywrócić jej więź z Bogiem, „przyciągnąć do swego serca”, jak wcześniej prorokował Ozeasz: „Dlatego zwabię ją i wyprowadzę na pustynię, i przemówię do jej serca. (…) I stanie się w owym dniu – wyrocznia Pana – że nazwie Mnie: Mąż mój, a już nie powie: Mój Baal. (…) I poślubię cię sobie na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię sobie przez wierność, a poznasz Pana” (Oz 2,16.18.21-22). Kobieta reprezentuje grzeszną, nieczystą, oddającą się rozpuście z obcymi bóstwami Samarię. Jezus jako Mesjasz i Oblubieniec pragnie ponownie ją „poślubić”, odbudować zażyłą relację miłości. „Pragnie na nowo zdobyć jej serce. Pragnie zdobyć serce każdego z nas, niezależnie od naszej historii życia, od naszej reputacji, pozycji” (K. Wons).

W odpowiedzi na dylemat kobiety, Jezus wypowiedział słowa, które zapewne zaskoczyły ją jeszcze bardziej: „O, gdybyś znała dar Boży i [wiedziała], kim jest Ten, kto ci mówi: Daj Mi się napić, to prosiłabyś Go, a dałby ci wody żywej” (J 4,10). W czasach biblijnych wodę czerpano zazwyczaj z dwóch źródeł: z miejsc stojących, sadzawek i cystern bądź bezpośrednio ze strumienia. „Jednak ludzie preferowali wodę bieżącą, taką jak w strumieniu lub pulsującym źródle, gdzie była naturalnie świeża i czysta. O takiej wodzie mówiło się w czasach Jezusa, że jest «żywa»” (J. Coleman). Kobieta zapewne zrozumiała słowa o żywej wodzie w taki sposób. Jezus znał jej sposób percepcji. Dlatego stosuje pewną taktykę. Ma czas. „Nie objawia jej od razu całej prawdy. Wie, że ją przerasta. Pozwala jej pozostać w napięciu wobec tajemniczych słów i dorastać do ich zrozumienia” (K. Wons). Podobnie postępował z Nikodemem.

Samarytanka z początku odbiera słowa Jezusa w sposób dosłowny. Jest ubogi, nie ma nawet własnego czerpaka. Zazwyczaj pielgrzymi nosili go z sobą. Cóż wiec może jej zaoferować? Czy nie jest marzycielem albo iluzjonistą? Kobieta może pozwolić sobie na szczyptę złośliwości i politowania wobec Żyda. Teraz ona góruje  nad Jezusem; ma czerpak i może czerpać wodę.

Jednak zaintrygowana tajemniczymi słowami Jezusa, pyta: „Czy Ty jesteś większy od ojca naszego, Jakuba, który dał nam tę studnię, i on sam z niej pił, i jego synowie i jego bydło?” (J 4,12). Kobieta odwołuje się do patriarchy Jakuba. Z dumą podkreśla jego wielkość. Jakub to nie tylko głęboka studnia ze źródlaną wodą, ale również Tora, Prawo uznawane przez Samarytan. „Samarytanka poznała dar Jakuba, ale nie znała daru Bożego. Nie rozumie Jezusa, który mówi o innej wodzie – o innym darze. Czyż może istnieć inne źródło wody, lepsze od tego, które w Prawie podarował jej Jakub i z którego czerpały całe pokolenia. Przecież nie może być większy od Jakuba. Czuje w sobie opór wobec tego, co mówi Jezus, ale nie zamyka się na Jego słowo” (K. Wons).

Jezus „wykorzystuje” ciekawość kobiety i obiecuje jej prawdziwą wodę życia: „Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął.  Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem tryskającym ku życiu wiecznemu” (J 4,13-14). Woda, którą kobieta czerpie ze studni Jakuba jest niewystarczająca. Ludzkie serce jest tak „szerokie”, że wciąż pragnie więcej. Jest tylko jeden dar, który może je zaspokoić. Jest nim Boża miłość, którą wlewa w serca Duch Święty. Wszystkie inne dary są tylko jego nikłymi przejawami. „Tak więc wodą, która wytryska i łączy nas z Boskim życiem, przemieniając nas wewnętrznie, jest Duch Boży, energia miłości przechodzącej od Ojca do Syna i w Duchu Świętym powracającej do Ojca. Dar Ducha, dar wody jest to zdolność kochania tak, jak kocha Bóg” (I. Gargano). Dar żywej wody „przenika całego człowieka i staje się w nim mocą życia, która nie słabnie ani nie ginie. Jest «tryskającą», to znaczy zapewnia ciągłą świeżość i moc życia, zaspokaja każdą ludzką potrzebę. Nikt i nic nie może jej wyczerpać – na wieki” (K. Wons). Człowiek, który rozpozna dar miłości Boga, odczuwa nieustanne pragnienie takiej miłości. Jak notuje w swoich Wyznaniach święty Augustyn: „Stworzyłeś nas Boże dla siebie i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie”.

Kobieta z Samarii wyczuwa niezwykłość mężczyzny, z którym rozmawia. Dotychczas nie rozumie jeszcze jego słów, ale czuje, że dotykają jej głębi, poruszają ją. Reaguje więc spontanicznie. „Pozwala, aby przemówiła najgłębsza tęsknota jej serca – to, za czym zawsze tak naprawdę tęskniła, czego szukała. Być może po raz pierwszy głośno ją wypowiada i to przed obcym” (K. Wons). „Rzekła do Niego kobieta: Panie, daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać” (J 4,15).

Pytania do refleksji:

  • Jaki rodzaj zmęczenia towarzyszy twojemu życiu? Czy wynika ono z trudu życia Ewangelią, czy z nudy i pustki życiowej?
  • Jaki ciężar chciałbyś zrzucić?
  • O co Jezus mógłby cię prosić, czego oczekiwać?
  • Jakie są twoje najgłębsze pragnienia?
  • Jakie kryteria stosujesz, oceniając ludzi?
  • Które słowa Jezusa są dla ciebie najbardziej zaskakujące, a które wywołują opór? Dlaczego?
  • Co jest powodem twojej dumy?
  • Czym według ciebie jest „dar Boży”?
  • Czy szukasz zaspokojenia swoich pragnień w Bogu, w Jezusie i Jego miłości?

 

Ropiejąca rana

Kobieta osiągnęła pewien stopień otwartości i zażyłości z nieznajomym. Gdy prosi go o wodę, Jezus odsłania jej sekret: „Idź, zawołaj swego męża” (J 4,16). Kobieta była skonfundowana, Jezus dotknął jej najbardziej bolesnego miejsca. Miała pięciu mężów, a obecny jest jej „partnerem”, kochankiem.

Prawo żydowskie, które uwzględniali także Samarytanie, dopuszczało najwyżej potrójne zamążpójście. Kolejne związki uważane były za niegodziwe. Jednakże sytuację komplikuje fakt, że mężczyźni mogli rozwieść się z żoną, jeśli została przyłapana na obrazie moralności: „Jeśli mężczyzna poślubi kobietę i zostanie jej mężem, lecz nie będzie jej darzył życzliwością, gdyż znalazł u niej coś odrażającego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od siebie” (Pwt 24,1). Prawo to było często interpretowane w sposób laksystyczny. Samarytanka mogła zostać opuszczona przez niektórych byłych mężów z błahej przyczyny. Niemniej, „fakt, że żyła ona bez umowy małżeńskiej w momencie, gdy spotkała Jezusa, wskazywał na ciemniejsze strony jej charakteru. (…) Niezależnie od sytuacji: czy była ofiarą, czy grzesznicą (a może jedną i drugą), długa lista jej upadków była czynnikiem odpowiedzialnym za to, jak postrzegała Samarytankę wspólnota i jak ona postrzegała samą siebie” (J. Coleman).

Gdy kobieta wyjawiła swoją sytuację rodzinną, odsłoniła przed nieznajomym ciążący jej sekret, Jezus potwierdził jej szczere intencje: „Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą” (J 4,17-18). Ta kobieta została odkryta w najbardziej skrytych zakamarkach. Jezus wyzwolił w niej szczerość, otwartość, pozwolił, mimo wstydu, stanąć w prawdzie i zrzucić z serca ciążący jej kamień. Postąpił jak wytrawny pedagog a zarazem chirurg, który przecina ropiejący wrzód. Julie Coleman komentuje: „Nie walczymy z nowotworem, zaklejając go plastrem. Choroba nadal będzie zżerała zdrowe komórki, aż przejmie całkowitą władzę nad ciałem i zabije je. Potrzebny jest chirurg, który sprawnie zidentyfikuje chore miejsce i usunie to, co zepsute. Tylko wtedy rozpoczyna się prawdziwe uzdrowienie. Tak więc Samarytankę Jezus przeniknął na wskroś. Chciał uleczyć jej najgłębiej ukryte schorzenia”.

Sześciu mężczyzn i konkubent symbolizują niedoskonałość związku kobiety i mężczyzny. „Samarytanka – jak my wszyscy – tęskni za bezwarunkową miłością. Lecz za każdym razem przychodzi jej doświadczyć, że małżonek nie zaspokaja tej tęsknoty. (…) Sześciu mężów byłoby więc symbolem nieukojonego pragnienia życia, a także symbolem iluzji, w którą wszyscy popadamy, iluzji, że naszą nieskończoną tęsknotę może zaspokoić jakaś skończona istota” (A. Grün). Samarytanka być może nie umiała kochać bezwarunkowo. Mężczyźni w jej życiu stanowiły próbę wypełnienia pustki egzystencjalnej, pustki życia. W głębi jej serca kryła się głęboka tęsknota i pragnienie miłości. Zwykle tak bywa, że w ludzkich zewnętrznych pozorach pewności, siły i samowystarczalności kryje się potrzeba akceptacji i miłości innych, a także nieuświadamiane lęki.

Egzegeci interpretują tę scenę typologicznie. Kobieta jest obrazem Samarii, która zdradziła Boga jedynego, oddała się nierządowi z bożkami („mężami”), szukała własnej drogi szczęścia i miłości. Swego czasu w Samarii znajdowało się pięć sanktuariów poświęconych różnym bóstwom, wprowadzonym do kraju po podboju asyryjskim, a szóste Bogu Jahwe. Ludzie byli podzieleni i uprawiali nierząd sakralny ku czci wybranych bóstw. „Samarytanka jest obrazem ucznia, który zostawił Oblubieńca, który zdradził przyjaźń i nie jest ze swoim jedynym mężem; trwoni energię miłości, dzieląc ją między innych bożków” (K. Wons). Papież Franciszek zwrócił uwagę, że podobnie jest we współczesnym świecie. Oferuje on „«supermarket» bożków, którymi mogą być przedmioty, obrazy, idee, role”.

Pytania do refleksji:

  • Co stanowi twoją ropiejącą ranę?
  • Jaki jest sekret twojego serca?
  • Czy godzisz się na bolesne „operacje”, aby zostać uzdrowionym?
  • Czy nie mylisz miłości ze zmysłowością?
  • Czy nie ma w tobie nadmiernej, neurotycznej potrzeby akceptacji i uczuć?
  • Czy nie maskujesz swych lęków pozorami pewności siebie i siły?
  • Czy masz własne, prywatne bożki? Jakie?

 

W Duchu i prawdzie

Jezus odsłonił przed Samarytanką jej prawdziwy problem, od którego starała się uciec; ranę jej serca. Wówczas zakłopotana kobieta wykrzyknęła: „Panie, widzę, że jesteś prorokiem” (J 4,19). Nie był to może wyraz jej wiary ani wiedzy teologicznej, ale zdumienie wywołanie zdolnością spotkanego mężczyzny do wnikania w głąb ludzkich serc. Jezus oczarował Samarytankę. Zobaczyła prawdę o sobie i zobaczyła, kim jest Jezus. „«Widzę» jest okrzykiem wiary ucznia, który w Jezusie odnajduje jedyne prawdziwe życie” (K. Wons).

Uznając autorytet spotkanego wędrowca jako proroka, kobieta postawiła pytanie dręczące jej współczesnych, mianowicie o miejsce kultu Boga: „Ojcowie nasi oddawali cześć [Bogu] na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić [Boga]” (J 4,20). Od czasów reformy Jozjasza w VII wieku przed Chrystusem nastąpiła stopniowa centralizacja kultu oddawanego Bogu Jahwe. W czasach Jezusa najświętszym miejscem Żydów z ziemi izraelskiej i diaspory była świątynia jerozolimska, natomiast Samarytanie, jak już wspomnieliśmy, czcili Boga na górze Garizim, co rodziło rywalizację i nieustanne konflikty.

Odpowiedź Jezusa zapewne zadziwiła Samarytankę: „Wierz Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina, nawet już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli szuka Ojciec. Bóg jest duchem; trzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie” (J 4, 21-24). Jezusowi nie chodzi o zniesienie kultu, ale o skierowanie czci ku Bogu Ojcu w każdym miejscu i czasie. „Jezus pragnie kultu, który będzie dokonywał się przez Niego, kultu, który będzie się realizował w ciele każdego wierzącego, w jego życiu. Nie potrzeba już składać Bogu darów, ofiar, ale trzeba raczej złożyć w ofierze własne życie (zob. Rz 12,1), powierzając je braciom i siostrom, żyjąc na ich służbie. Miejscem nowej liturgii chrześcijańskiej nie jest więcej sanktuarium, góra, świątynia lub katedra, ale mieszkanie Ojca, Syna i Ducha Świętego, to jest nasza ludzka osoba, ciało Chrystusa, «świątynia Ducha Świętego» (1 Kor 6,19)” (E. Bianchi). Najwyższy kult składany Bogu to cały wymiar życia w Duchu Świętym i w prawdzie, to miłość podobna do miłości Bożej, uniwersalna; „miłość, która nie ma względu na osoby, nie daje się stłumić przez cudzołóstwo, zdradę, niesprawiedliwość i złość” (I. Gargano). Wobec takiej miłości, takiej czci Boga wszystkie inne drogi religijne wydają się ograniczone i względne.

Samarytanka jeszcze nie rozumiała wzniosłych słów Jezusa, nie wiedziała, że mówi o sobie samym, ale czuła, że może szczerze z Nim rozmawiać. Podjęła więc kolejny dręczący ją problem: „Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko” (J 4,25). „Wyznanie Samarytanki zdradza jej proste i jasne widzenie rzeczy. Potrafi interpretować to, co się dzieje wokół, Wyznaje, że czas w którym żyje, jest czasem oczekiwania, wypatrywania Mesjasza. (…) W jej głosie można usłyszeć ogromną nostalgię. (…) Jakby zaczęła głośno marzyć” (K. Wons).

Jezus docenił jej szczere serce, tęskniące za prawdziwą miłością i prawdziwym Oblubieńcem i objawił siebie do końca: „Jestem nim Ja, który z tobą mówię” (J 4,26). Po raz pierwszy Jezus przedstawił siebie słowami „Ja jestem”. Było to imię jedynego Boga, które objawił Mojżeszowi na górze Horeb (Wj 3,14). Jezus objawił swoje bóstwo kobiecie marginalizowanej, naznaczonej piętnem niemoralnego życia, wykluczonej z Narodu Wybranego. „Pragnienie, które zamieszkuje w nędzy ludzkiej, i pragnienie, które zamieszkuje w miłosierdziu Pana, spotkały się i przebudziły się w tym spotkaniu” (E. Bianchi).

Jezus ujawnił swoją tożsamość Samarytance, a nie Żydom. Samarytanie oczekiwali bowiem Mesjasza, który będzie duchowym nauczycielem, a nie politycznym przywódcą, jak sądzili Izraelici. Objawienie boskiego posłannictwa wśród Samarytan nie było zagrożone rewoltą, jak mogło się to wydarzyć w Judei i Galilei. Dlatego Jezus unikał bezpośredniej odpowiedzi na pytanie Żydów, czy jest Mesjaszem. Nie czynił tego jednak na terenach pogańskich.

Jak wytrawny pedagog Jezus podprowadził stopniowo Samarytankę do przyjęcia prawdy o jej życiu. Ale wprowadził ją również w głębię studni, jaką jest On sam. Odkrył swoją tajemnicę, której nie znali jeszcze Jego uczniowie. Objawił siebie najpierw jako strudzonego obcokrajowca, potem Żyda, proroka, który czyta w sercu człowieka, Mesjasza, który daje początek czci Boga w duchu i prawdzie i na końcu Boga.

Pytania do refleksji:

  • Jakie jest twoje ulubione miejsce kultu?
  • Czy odnajdujesz Boga w codzienności?
  • Czy oddajesz Bogu siebie do końca, czy tylko przynosisz Mu dary?
  • Co dla ciebie oznacza w praktyce życie „w Duchu i prawdzie”?
  • W jaki sposób prowadzi cię Jezus? W jaki sposób ci się odsłania, objawia?

Fragment książki: „Rabbi z Nazaretu”, WAM 2022