Uroczystość Wszystkich Świętych co roku przypomina nam, że świętość nie jest luksusem dla nielicznych. To nie przywilej mistyków i cudotwórców, lecz realna droga dla każdego, kto odważy się wierzyć i kochać na serio.

Można dyskutować o dogmatach, kwestionować przesłanki wiary – ale nie da się podważyć faktu istnienia świętych. Oni byli, są i będą. To ludzie, którzy pokazali, że Ewangelia działa. Że Bóg naprawdę przemienia człowieka. Ich życie to piąta Ewangelia – pisana nie piórem, lecz czynami, z miłością i odwagą.

Tomasz à Kempis zachęcał, by poznawać świętych, bo kontakt z nimi odświeża ducha i przywraca entuzjazm.

Mała Tereska z Lisieux dodawała: „Kiedy słabnie wiara, trzeba patrzeć na przykład świętych.” Oni są jak ogień, od którego można zapalić własną świecę.

Jan Paweł II, kanonizując bł. Karolinę Kózkównę, mówił wprost: „Święci nas zawstydzają.” Tak – bo ich życie to lustro, w którym widzimy, jak bardzo można kochać Boga i ludzi. Ale to zawstydzenie nie przygniata – ono pobudza do drogi.

Matka Teresa mówiła krótko: „Jestem powołana, aby być świętą. Chcę być świętą. Będę świętą.”

To zdanie brzmi jak program dla każdego z nas. Bo świętość nie jest opcją – to nasze wspólne powołanie.

Święci po śmierci robią to samo, co robili za życia: pomagają nam odnaleźć Boga i wytrwać w wierze. Ich obecność w Kościele to nie legenda, ale duchowa rzeczywistość.

Uroczystość Wszystkich Świętych – to święto ludzi, którzy zaufali słowu, świadectwu, Bogu.

Przenajświętsze Serce Jezusa – napełnione jest nienasyconym pragnieniem ujrzenia, jak postępujemy na drodze świętości.

o. Henryk Droździel SJ
Warszawa, Wigilia Uroczystości Wszystkich Świętych, 31.11.2025

Na zdjęciu fragment ołtarza Matki Bożej z relikwiami świętych w konkatedrze we Fromborku.