W Kościele Adwent tajemniczo łączy z sobą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Nic dziwnego, skoro wiąże się on z obecnością nieskończonego Boga w czasie.
Słowo „adwent” pochodzi od łacińskiego czasownika advenire – „przyjść” i swymi korzeniami sięga starożytności. Wywodzi się z rzymskich zwyczajów religijnych i dworskich. Adwent to w pierwotnej wersji przybycie do świątyni bóstwa lub cesarza, któremu także przypisywano cechy boskie. Określenie to oznaczało również uroczyste wstąpienie cesarza na tron i coroczne upamiętnianie tego wydarzenia. Chrześcijaństwo zachodnie przejęło tę nazwę, ponieważ dobrze przybliża ona istotę okresu, jaki przeżywamy na początku roku liturgicznego.
Formalnie Adwent podzielony jest na dwa etapy. Od pierwszej Niedzieli do 16 grudnia akcent pada na obwieszczanie powtórnego przyjścia Pana. Rozważamy wówczas wspaniałe wizje proroka Izajasza mówiące o nadziei, obietnicy, spełnieniu pragnień udręczonej ludzkości, królowaniu Boga, ostatecznym zwycięstwie dobra nad złem. Od 17 grudnia czytania mszalne koncentrują się wokół tajemnicy pierwszego przyjścia Syna Bożego w ludzkim ciele. Pomiędzy ostatecznym przyjściem Pana, a tym, które już się zakończyło na ziemi palestyńskiej, rozpościera się jeszcze to co pomiędzy, czyli czas naszego życia. Czas czuwania – kluczowej czynności każdego chrześcijanina.
Czuwanie to rozpoznawanie świata niewidzialnego w tym, co można zobaczyć i dotknąć. Ta postawa duchowa opiera się na trzech filarach odzwierciedlających obecność Boga w czasie. Pierwszy to wspominanie dzieł Boga dokonanych w świecie w przeszłości, co ćwiczy pamięć i prowadzi do wdzięczności. Drugi to zwracanie się ku Bogu działającemu w teraźniejszości, co wyraża się w modlitwie, słuchaniu Słowa, rozeznaniu duchowym i przyjmowaniu sakramentów. Trzeci to pielęgnowanie nadziei, czyli spodziewanie się dobra w przyszłości, co promieniuje radością i pogodnym nastawieniem do życia.
Nie utracić pamięci
Wspomnienie narodzenia Jezusa w Betlejem potwierdza, że nie jesteśmy sierotami pozostawionymi samym sobie ani ubocznym produktem ewolucji. Ktoś większy interesuje się żywo naszym losem. I chociaż Bóg, podejmując ryzyko, złożył losy tego świata w nasze ręce – by nasza wolność, twórczość i miłość mogły się rozwinąć, nie spogląda na nas z obojętnością, lecz zaprasza do więzi z sobą jeszcze w trakcie życia na ziemi. Przyjęcie tego faktu wcale nie jest łatwe i oczywiste. Bo wierzyć w Boga, który kiedyś tam ma przyjść albo takiego, który żyje gdzieś w zaświatach, to jeszcze pół biedy. Ale Bóg, który je, pije i oddycha, żyjąc pośrodku nas? Już w II wieku filozof Celsus pokpiwał sobie z Wcielenia: Syn Boży człowiekiem, który żył niewiele lat temu? Jeden z tych wczorajszych czy przedwczorajszych? Człowiek zrodzony w zakątku Judei z ubogiej prządki?
Przywoływanie w pamięci dzieł Boga, do czego wzywa niemalże cały Stary Testament, ożywia w nas świadomość, że Bóg nigdy nie wycofał się ze świata i działa dla naszego dobra. I nie chodzi tu tylko o takie wzniosłe dzieło narodzenia Jezusa. Także na co dzień Bóg wyzwala nas od wrogów, daje pokarm i napój, uczy, jak żyć, by nie pobłądzić, czyni zdolnymi do miłości i przebaczenia. Każdy wierzący z pewnością doświadczył tej opieki. Aby nie ulec duchowej amnezji i pysze, trzeba ćwiczyć pamięć i nazywać Boże dary po imieniu. Nazywa się to wdzięcznością. Wtedy praktykujemy czuwanie.
Ja jestem z wami
Po tym, jak Bóg zamieszkał wśród nas, a później wstąpił do nieba, wcale nie rozstał się z nami. Nadal jest obecny w świecie, Kościele i ludzkim życiu, chociaż nie fizycznie. Ta obecność nie polega na przyjęciu roli obserwatora lub nadopiekuńczej matki, która do wszystkiego się wtrąca i na siłę chce uszczęśliwić wszystkich wokół. Bóg chce, aby Go szukać, chce być odkryty i poznany także dzisiaj, bez narzucania się komukolwiek. Także dzisiaj można Go szukać i znaleźć, chociażby w Jego Słowie, wspólnocie Kościoła czy drugim człowieku. Także dzisiaj wychodzi On naprzeciw każdego człowieka, a nawet podejmuje trud można dążyć do Boga po śladach, jakie pozostawia, przechodząc nieustannie po prostych i krętych drogach ludzkiego życia. Święty Ireneusz z Lyonu pisał, że od strony Boga nic nie jest puste. Wszystko jest dla Niego znakiem. Wszystko o Nim mówi. Niektórzy twierdzą, że życie polega na lekturze, wyjaśnianiu i wprowadzaniu w czyn ukrytej mowy Boga, jaka wciąż płynie do nas różnymi kanałami. Potrzeba do tego specjalnej wrażliwości przekraczającej kuszącą siłę oczywistości. Jest ona darem Ducha, który daje oczy serca i rozumu zdolne przebić się przez zalewającą nas powierzchowność. Ten wysiłek szukania głębi również jest czuwaniem.
Żyjemy dzięki tęsknocie
Najważniejszy wymiar Adwentu to uświadomienie sobie, że Pan Jezus przyjdzie powtórnie na ziemię, już nie w sposób ukryty, lecz w chwale i potędze. Będzie to koniec, który dla nas stanie się początkiem. A jednak wielu ludzi, także wierzących, ta radosna zapowiedź przyprawia o dreszcze. Nie zawsze rozpoznają w Chrystusie tego, który przyjdzie dać spełnienie. Bardziej obawiają się Jego karzącej ręki.
Tymczasem życie ludzkie pełne jest głębokich tęsknot, nawet jeśli tłamsimy je w sobie i ich nie zauważamy. W gruncie rzeczy tęsknoty te są wyrazem wpisanego w naszą naturę, aczkolwiek często przebranego w różne szaty, pragnienia Boga. Jesteśmy jak strzała, którą niewidzialny łucznik skierował ku wyznaczonemu przez niego celowi. Jest w nas taki obszar, który pragnie nieskończoności, pragnie Boga. A św. Augustyn dodaje jeszcze, że życie ludzkie trwa i rozwija się dzięki temu łaknieniu Boga, przez które od wewnątrz jesteśmy poruszani i motywowani, chociaż często nie zdajemy sobie z tego sprawy. W dniu powtórnego przyjścia Chrystusa na ziemię nastąpi wypełnienie wszelkich dążeń, ostateczne zaspokojenie pragnienia Boga. Dla wielu z nas tą chwilą spełnienia będzie osobista śmierć. To będzie nasze przybycie do Pana.