„Odbiwszy od lądu w Troadzie popłynęliśmy wprost do Samotraki, a następnego dnia do Neapolu, a stąd do Filippi, głównego miasta tej części Macedonii, które jest [rzymską] kolonią. W tym mieście spędziliśmy kilka dni. W szabat wyszliśmy za bramę nad rzekę, gdzie – jak sądziliśmy – było miejsce modlitwy. I usiadłszy rozmawialiśmy z kobietami, które się zeszły. Przysłuchiwała się nam też pewna „bojąca się Boga” kobieta z miasta Tiatyry imieniem Lidia, która sprzedawała purpurę. Pan otworzył jej serce, tak że uważnie słuchała słów Pawła. Kiedy została ochrzczona razem ze swym domem, poprosiła nas: «Jeżeli uważacie mnie za wierną Panu – powiedziała – to przyjdźcie do mego domu i zamieszkajcie w nim!». I wymogła to na nas” (Dz 16, 11-15).
Pierwszym miastem europejskim, do którego przybył Paweł ze swymi towarzyszami, Łukaszem, Tymoteuszem i Sylasem było Filippi. Neapolis należało wówczas do Tracji. Miasto zamieszkiwała niewielka grupa Żydów; nie posiadali oni nawet synagogi. Paweł mógł się porozumiewać po grecku i łacinie. Głosił więc w tych językach przez kilka dni Ewangelię jego mieszkańcom. Ludność Filippi była otwarta i tolerancyjna a także gościnna. Swoboda ekonomiczna, duch braterstwa, wielorasowość i wielokulturowość sprawiły, że Paweł został przyjęty na początku bardzo życzliwie. Co więcej, został wsparty finansowo, o czym wspomina w liście skierowanym do mieszkańców Filippi: Wy, Filipianie, wiecie przecież, że na początku [głoszenia] Ewangelii, gdy opuściłem Macedonię, żaden z Kościołów poza wami jednymi nie prowadził ze mną otwartego rachunku przychodu i rozchodu, bo do Tesaloniki nawet raz i drugi przysłaliście na moje potrzeby. Mówię zaś to bynajmniej nie dlatego, że pragnę daru, lecz pragnę owocu, który wzrasta na wasze dobro. Stwierdzam, że wszystko mam, i to w obfitości: jestem w całej pełni zaopatrzony, otrzymawszy przez Epafrodyta od was wdzięczną woń, ofiarę przyjemną, miłą Bogu (Flp 4, 15-18). Paweł był człowiekiem niezwykle ambitnym i samowystarczalnym; przyjmowanie wsparcia materialnego wiązało się dla niego z pewnym zażenowaniem. Świadczą o tym wcześniejsze słowa zawarte we wspomnianym liście: ja bowiem nauczyłem się wystarczać sobie w warunkach, w jakich jestem. Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4, 11-13).
Pobyt Pawła w Filippi był wprawdzie krótki, ale bogaty w wydarzenia. W najbliższą sobotę po przybyciu do Filippi Paweł wraz ze swoimi współpracownikami udał się nad rzekę, miejsce spotkań i modlitw. Okazało się, że nie spotkali ani jednego mężczyzny, tylko bogobojne kobiety. Jedną z nich była Lidia. Pochodziła z Tiatyry w Lidii (Azja Mniejsza), leżącej na szlaku komunikacyjnym, który łączył Pergamon z Sardes. Tiatyra była ośrodkiem przemysłu tekstylno-farbiarskiego i słynęła z handlu purpurą. Purpura frygijska, której kolor nadawano barwnikiem pozyskiwanym z muszli ślimaków, była w owym czasie towarem luksusowym. Lidia trudniła się handlem. Jej zajęcie, zazwyczaj określane jako sprzedaż purpury, choć związane z produktem luksusowym, należało do zawodów pogardzanych. Zawód ten bowiem polegał nie tylko na handlu, ale też na produkcji farby, tkaniu materiału i jego farbowaniu. Była to więc praca ciężka i brudna, uznawana za niegodną „wolnego męża” – zajęcie dla niewolników lub wyzwolonych. Wykonywały je całe grupy, zazwyczaj mieszane – kobiet i mężczyzn, często przemieszczające się w celach handlowych. Tekst Dziejów Apostolskich wymienia Lidię, jako kierującą taką właśnie grupą zawodową, mówiąc o jej domu (E. Adamiak).
Lidia była kobietą ciekawą i otwartą. Przysłuchiwała się uważnie nauczaniu Pawła. Dlatego Pan otworzył jej serce (Dz 16, 14). Serce w języku biblijnym ma wielorakie znaczenie. Jest przede wszystkim miejscem uczuć i myśli. Otwarte serce Lidii oznacza przyjęcie Ewangelii głoszonej przez Apostoła nie tylko umysłem ale i wnętrzem. Lidia uznawała jego słowa za prawdę, ale też znajdowała w nich upodobanie (K. Romaniuk). Dzięki swoim duchowym predyspozycjom, bogobojności, uważnemu słuchaniu i otwarciu serca, stała się gotowa do przyjęcia nauki Jezusa. Była pierwszą kobietą europejską, która przyjęła chrzest i w dużym stopniu przyczyniła się do głoszenia słowa Bożego. Za przykładem Lidii poszedł jej cały dom, prawdopodobnie rodzina i służba. Do tej pory Lidia prawdopodobnie sprawowała kult domowy. Jego centrum stanowiło ognisko. Przy palenisku odmawiano modlitwy na początek i koniec dnia, dokonywano aktów libacji (ofiary płynne, zwykle złożone z mieszanki wody i wina), wylewając płyn na podłogę lub palenisko, pełniące rolę ołtarza domowego. Pan domu pełnił rolę domowego kapłana a ofiary składane były zwykle ku czci zmarłych przodków, którzy po śmierci zyskali status boski (D. Aune).
Po przyjęciu chrztu Lidia okazała się gorliwą chrześcijanką. Chcąc odwdzięczyć się Pawłowi, swoją natarczywością wręcz przymusiła go, by zamieszkał ze swymi towarzyszami w jej domu. Pobyt Pawła u Lidii nie trwał jednak długo ze względu na zaistniałe wkrótce okoliczności. Natomiast dom Lidii stał się Kościołem domowym. Służył za miejsce, w którym gromadzili się chrześcijanie, modlili się, rozważali słowo Boże, celebrowali Eucharystię i wspomagali misje (również Pawła) i ubogich.
Kościół gromadzący się w domostwie Lidii rozwijał się i zyskiwał coraz więcej przyjaciół i zwolenników. W liście, który Paweł skierował później do niego, wymienia niektórych z nich. Epafrodyt, imię to oznacza „uroczy”. Apostoł nazywa go swoim współpracownikiem i współbojownikiem, wysłańcem. Organizował on pomoc i zbiórki finansowe dla misji Pawła. Syzyg z kolei oznacza „współobciążony”, a także (jako rzeczownik) „współmałżonek”, „towarzysz”, „współpracownik”. Paweł prosi go w liście o mediację, zażegnanie sporu i zaprowadzenie zgody między dwiema kobietami, swoimi współpracownicami: Ewodią („człowiek dobrej drogi”) i Syntychą („szczęśliwe zdarzenie, spotkanie”). Prawdopodobnie przyjęły one chrzest z rąk Pawła i należały do „domu Lidii”. Ich zajęcia polegały, rzecz jasna, nie na głoszeniu ewangelii, lecz na trosce o materialno-bytowe sprawy misjonarzy, a może również na roztaczaniu opieki nad chorymi i ubogimi. Można by je nazwać diakonisami filipińskimi (K. Romaniuk). Paweł wzywa je do jedności. Musiało tu chodzić o rzecz niebłahą, skoro Paweł angażuje cały autorytet, by znów przywrócić spokój. Przy okazji wnosić można, że obydwie niewiasty należały do kategorii ludzi ważnych, bardziej wpływowych w mieście. Ich zły przykład powodował szczególne zgorszenie (K. Romaniuk). Warto jeszcze zauważyć, że imiona filipińskich współpracowników Pawła oddają trafnie jego drogę i misję.
Pytania do refleksji i modlitwy:
- Czy jestem otwarty i tolerancyjny wobec innych?
- Czego szczególnie nie akceptuję u bliźnich?
- Czy nie jestem zbyt ambitny i dumny, by przyjmować pomoc innych?
- Czy jestem gościnny?
- W jaki sposób wspieram Kościół?
- Jaki jest mój stosunek do pracy, którą wykonuję?
- Która kobieta (kobiety) odegrała w moim życiu ważną rolę? Jaką?
- Czy moje serce i umysł są otwarte na słuchanie słowa Bożego?
- Czy moimi słowami i życiem zbliżam ludzi do siebie czy raczej dzielę?
- Czy nie gorszę innych?
- Co wyraża moje imię?
fot. autor