Poniższym tekstem o. Wojciecha Nowaka SJ rozpoczynamy cykl artykułów, w których będziemy przytaczali bieżące świadectwa uczestników rekolekcji ignacjańskich. W związku z tym zachęcamy do nadsyłania krótkich osobistych refleksji na adres e-mail: [email protected]
Poszukiwanie Boga za kręgiem polarnym
Ostatnio otrzymałem e-mail następującej treści:
„Nazywam się James (imię zmienione), właśnie przeprowadziłem się do Tromsø i mogę powiedzieć, że trochę pogubiłem się w życiu. To sprawiło, że dowiedziałem się o rekolekcjach. Zostałem wychowany jako katolik, ale od czasu wyprowadzki z domu rodziców nie praktykowałem zbytnio mojej religii. Jednakże obecnie naprawdę poszukuję głębszego sensu w życiu i czegoś dla siebie. Dlatego bardzo chciałbym przeżyć takie rekolekcje w ciszy. Ciekaw jestem, czy w ciągu najbliższych kilku miesięcy planowane są takie rekolekcje i czy mógłbym uzyskać dodatkowe informacje na ich temat?”
Jest to echo tego, co miało miejsce w październiku 2022 roku w Tromsø. Był to już mój czwarty sezon rekolekcyjny w Północnej Norwegii za Kołem Polarnym. Tym razem poprowadziłem 4 serie rekolekcji: Fundament ĆD (5 dni, 12 uczestników), I Tydzień ĆD (6 dni, 2 uczestników), Rekolekcje Modlitwy Jezusowej (5 dni, 6 uczestników) oraz rekolekcje z indywidualnym prowadzeniem (6 dni, 1 uczestnik).
Rekolekcje odbyły się, tak jak dotychczas w Karmelu w Tromsø – najbardziej wysuniętym na Północ katolickim klasztorze kontemplacyjnym na świecie.
Co do miejsca: Północna Norwegia jest specyficzna – surowy klimat i surowa, piękna, majestatyczna przyroda (góry i morze). Niektórzy są zakochani w „takich klimatach”, a inni, w tym także Norwegowie, dziwią się, jak można je lubić (no może, poza Lofotami) i jak można tam żyć (owszem, raz można tam się udać, by zobaczyć zorze polarne). Północna Norwegia jest „specyficzna” także dlatego, że przybywają tam ludzie, którzy po różnych zawirowaniach życiowych, chcą właśnie tutaj rozpocząć swoją drugą część życia. Dlatego też, do rekolekcji ignacjańskich organizowanych w Tromsø, niektórzy wciąż podchodzą nieufnie i dość sceptycznie – no bo, „co może być dobrego z Północy?” A jednak … przyjechały osoby nie tylko z różnych stron Norwegii, ale także i z zagranicy: ze Szwecji, z Wielkiej Brytanii i z Węgier. Należy dodać: przylecieli specjalnie na rekolekcje – z lotniska do Karmelu i z Karmelu na lotnisko. Kościół katolicki w Norwegii i w ogóle w Skandynawii, to wspólnota wielonarodowa i tacy byli też uczestnicy tych rekolekcji: Norwegowie, Erytrejczyk, dwóch Węgrów, Włoszka, troje Portugalczyków, Ruandyjka, Nigeryjka, Słowaczka, Litwinka oraz dwie Polki. Norwegowie uczestniczący w rekolekcjach to katolicy konwertyci. Jeden z nich stał się członkiem Kościoła katolickiego dwa lata temu. Gdy chodzi o przekrój społeczny i zawodowy, wśród uczestników było dwóch lekarzy psychiatrów, z Oslo i ze Sztokholmu („w razie czego”, byłbym w dobrych rękach), menager, farmaceuta, pielęgniarki, kierowca autobusu, cieśla, hodowca reniferów (rdzenny przedstawiciel ludu Sami), pracownicy socjalni, nauczyciele i pracownicy instytucji kościelnych (m.in. Caritasu). Na zakończenie rekolekcji, jedna z uczestniczek, Norweżka powiedziała: „Wzrosło moje zaufanie i moja miłość do Kościoła katolickego”. Inna z kolei wyznała: „Przekonałam się, że jestem we właściwym Kościele” (nie, żebym miał coś przeciwko ekumenizmowi – W.N.).
Fenomen tych rekolekcji, to połączenie 3 czynników: (1) samego miejsca – Karmel położony jest w panoramicznym miejscu na wyspie Tromsøya z widokiem na góry i morze (fiord), miejscem określanym jako mistyczne (przez niektórych: „magiczne”), (2) gościnności i klimatu, który stwarzają Siostry Karmelitanki (m.in. pyszne posiłki) wspierając rekolektantów swoją modlitwą oraz (3) fenomenu św. Ignacego i jego drogi do poznania i zjednoczenia z Bogiem – w tym przypadku, w połączeniu z „drogą na Górę Karmel”.
Ćwiczenia duchowe św. Ignacego, to droga, która otwiera perspektywy w rozwoju relacji z Bogiem i wiedzie dalej.
Coraz więcej osób odnajduje tę drogę na Północy Norwegii. Nieuchronnie rodzi się pytanie, kto będzie towarzyszył tym osobom na tej drodze, bo jeden człowiek – nawet i jezuita – to trochę za mało.
Wojciech Nowak SJ