1. Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością mówiąc: Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet złe duchy nam się poddają. Wtedy rzekł do nich: Widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie (Łk 10, 17-19).
Duch Święty jest źródłem głębokiej duchowej radości, która zwykle stoi na antypodach ludzkiej codziennej radości, często banalnej i pustej. Scena powrotu uczniów z misji ewangelizacyjnej stanowi okazję do ich konfrontacji.
Jezus wysłał siedemdziesięciu dwóch uczniów, by głosili bliskość królestwa Bożego i potwierdzali ją znakami cudami, uzdrowieniami. Równocześnie wyposażył ich w moc do walki z demonami (por. Łk 10, 1nn). Uczniowie wyruszyli niepewni i nastawieni pesymistycznie – trochę jak Hebrajczycy przed wkroczeniem do ziemi obiecanej. Tymczasem wszystko dobrze poszło (C.M. Martini). Wrócili rozradowani i rozentuzjazmowani. W sprawozdaniu z wykonanego zadania podkreślali, że demony były im posłuszne ze względu na imię Jezusa. W czasach biblijnych egzorcyści używali rozmaitych metod i magicznych zaklęć, aby wywrzeć wpływ na złe duchy. W tym przypadku wystarczyło imię Jezusa. Uczniowie byli zdumieni skutecznością takiego „egzorcyzmu”.
Jezus potwierdza słowa uczniów o demonach: Widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica (Łk 10, 18). Słowa te można skojarzyć z tekstami biblijnymi, które mówią o upadku złych duchów (zob. Iz 14, 12nn; Ez 28, 12nn). Teksty Izajasza i Ezechiela, które są swoistą satyrą przeciw tyranom, w Tradycji Kościoła zostały odczytane jako typ i obraz upadku Lucyfera, „Syna Jutrzenki”, wodza zbuntowanych aniołów. Możliwe, że Jezus opisuje autentyczną wizję, jakiej doświadczył w czasie, gdy siedemdziesięciu dwóch uczniów prowadziło swoją misję. Być może była ona podobna do wizji, jaką ujrzał Jan podczas objawienia na Patmos, kiedy to opisał wojnę w niebie, wskutek której „został strącony wielki Smok, Wąż starodawny,, który zwie się diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię” (Ap 12, 9) (W. Kaiser). Inni egzegeci twierdzą, że chodzi tutaj o coś całkiem innego: wycofanie się samozwańczego władcy tego świata (Łk 4, 6) przed przedstawicielami Jezusa (C. Keener). Nastąpiło ono, co podkreśla Jezus, bardzo szybko. Szatan z został pokonany z prędkością błyskawicy.
Jezus jednak nieco studzi zapał i radość uczniów. Wprawdzie szatan został pokonany w tej bitwie, ale walka trwa nadal. I dlatego Jezus uzbraja uczniów przeciw niemu: Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi (Łk 10, 19). Węże i skorpiony są symbolem zła i metaforą przeszkód stawianych człowiekowi w drodze do Boga i z Bogiem. Moc Ducha, którą otrzymują uczniowie pozwoli im pokonać wszelkie trudności i przeszkody zastępów szatańskich, według zapewnienia Psalmisty: Będziesz stąpał po wężach i żmijach, a lwa i smoka będziesz mógł podeptać (Ps 91, 13). Apostoł Paweł, opisując zwycięską walkę uczniów Jezusa nad złem, posługuje się obrazem zaczerpniętym z dziedziny militarnej: Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże – wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu! (Ef 6, 11-18).
Ostatnie słowa Jezusa kierują wzrok uczniów w inne miejsce i wskazują głębsze źródło radości. Uczniowie nie powinni zanadto szczycić się swymi duchowymi osiągnieciami i sukcesami. One bowiem wprawiają w pychę i ostatecznie mogą prowadzić do porażki. Powinni natomiast cieszyć się i być wdzięczni Bogu, gdyż imiona ich zapisane są w księdze życia wiecznego. Źródłem ich radości nie powinny być przelotne sukcesy i wygrane pojedyncze bitwy, ale wartości trwałe, nieprzemijające i ostateczne zwycięstwo.
- Czym się entuzjazmuję?
- Jakie znaczenie ma dla mnie imię Jezus?
- Czy dostrzegam działanie szatana dziś (także w moim życiu)?
- Jakie przeszkody (węże i skorpiony) muszę pokonywać na mojej drodze z Bogiem?
- Co stanowi moją osobistą broń duchową w walce ze złem?
- Jak rozumiem sukces?
- W jaki sposób przeżywam porażki?
2. W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym (Łk 10, 21).
Powrót uczniów i widoczne znaki królestwa Bożego (pokonanie szatana) zrodziły w Jezusie niespodziewany wybuch radości i spontaniczną modlitwę uwielbienia Ojca. Jezus rozradował się w Duchu Świętym. Kardynał Carlo Marini definiuje rozradowanie jako stan duszy tych, którzy wobec nieprzewidzianego wydarzenia radosnego i nieoczekiwanego, mają poczucie niemieszczenia się w sobie i przeżywają w głębi serca pełną radość. Jest to stan wewnętrzny, przeżycie wstrząsu wobec czegoś nieoczekiwanego a wspaniałego.
Modlitwa, która jest wewnętrznym rozradowaniem, znana jest na kartach Biblii. W taki sposób modliła się Anna (1 Sm 1-2). Ta niepłodna kobieta bardzo cierpiała z powodu bezdzietności. Uważała ją bowiem (według powszechnego wówczas przekonania) za karę Bożą i brak błogosławieństwa. Bezpłodności nie równoważyła jej wielka miłość i czułość okazywana przez męża. Gdy gorąco prosiła Boga o dziecko, Pan wysłuchał jej ufnej modlitwy. Wówczas Anna wyśpiewała pieśń serca, którą uznaje się za „Magnificat” Starego Testamentu. Jest to modlitwa, która może stać się modlitwą każdej współczesnej kobiety: Raduje się me serce w Panu, moc moja wzrasta dzięki Panu, rozwarły się me usta na wrogów moich, gdyż cieszyć się mogę Twoją pomocą. Nikt tak święty jak Pan, prócz Ciebie nie ma nikogo, nikt taką Skałą jak Bóg nasz. Nie mówcie więcej słów pełnych pychy, z ust waszych niech nie wychodzą słowa wyniosłe, bo Pan jest Bogiem wszechwiedzącym: On waży uczynki. Łuk mocarzy się łamie, a słabi przepasują się mocą, za chleb najmują się syci, a głodni [już] odpoczywają, niepłodna rodzi siedmioro, a wielodzietna więdnie. To Pan daje śmierć i życie, wtrąca do Szeolu i zeń wyprowadza. Pan uboży i wzbogaca, poniża i wywyższa. Z pyłu podnosi biedaka, z barłogu dźwiga nędzarza, by go wśród możnych posadzić, by dać mu tron zaszczytny. Do Pana należą filary ziemi: na nich świat położył. On ochrania stopy pobożnych. Występni zginą w ciemnościach, bo nie [swoją] siłą człowiek zwycięża. Pan wniwecz obraca opornych: przeciw nim grzmi na niebiosach. Pan osądza krańce ziemi, On daje potęgę królowi, wywyższa moc swego pomazańca (1 Sm 2, 1-10).
Wewnętrzne rozradowanie w Duchu jest też udziałem całej Jerozolimy: Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim, bo mnie przyodział w szaty zbawienia, okrył mnie płaszczem sprawiedliwości, jak oblubieńca, który wkłada zawój, jak oblubienicę strojną w swe klejnoty (Iz 61, 10). Radość ludu w Bogu obrazuje symbol zaślubin. Bóg jest oblubieńcem, zaś szczęśliwą oblubienicą jest lud (miasto święte Jerozolima). W ten finezyjny sposób Izajasz kreśli obraz zaskakująco intymnej, serdecznej i namiętnej relacji między Bogiem i Jego stworzeniem (G. Ravasi).
Najpiękniejszą modlitwą rozradowania w Nowym Testamencie jest „Magnificat” Maryi: Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię – a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia [zachowuje] dla tych, co się Go boją. On przejawia moc ramienia swego, rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia. Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie swoje – jak przyobiecał naszym ojcom – na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki (Łk 1, 46-55). Maryja raduje się z miłosierdzia Boga. Zmienił On bowiem kierunek Jej życia i uczynił najszczęśliwszą kobietą – Matką Boga. Jej radość, uwielbienie i wychwalanie Boga wypływa również z doświadczenia Bożej wszechmocy. Maryja wypowiada się patrząc na dzieje ludzkości poprzez pryzmat nadziei, z perspektywą Królestwa Bożego. W świecie wypełnionym nieszczęściami, cierpieniami i niesprawiedliwością, dostrzega Boga, który przemieni nędzną egzystencję ludzką (C.M. Martini).
W tło tych i innych biblijnych modlitw wpisuje się modlitwa rozradowania Jezusa. Jego radość nie jest „samotna”, indywidualna, ale wiąże się z wewnętrznym życiem Trójcy Świętej. Jezus raduje się z działania Ojca, a tym, który wzbudza Jego uczucia jest Trzecia Osoba Boska. Jezus raduje się we wnętrzu własnej duszy, w tej największej głębi samego siebie, w tej jedynej więzi miłości, która łączy Go z Ojcem. Jego radość jest radością wytryskującą z Jego wnętrza, z pełni Ducha Świętego, z tej pełni, która nie zależy od wydarzeń i nie należy do porządku rzeczy doświadczalnych dotknięciem (C.M. Martini). Jest to radość „twórcza”, „komunikatywna”, która może stać się udziałem każdego człowieka żyjącego w Duchu. Kardynał Martini komentuje: Radość w Duchu Świętym nie podlega zniszczeniu, nie brzmi fałszywie, nie staje się przyczyną niepokoju. Jest twórcza: rodzi się z danych przez Boga darów. Jest komunikatywna: zrodzona w naszym wnętrzu udziela się innym w sposób nam właściwy i staje się źródłem rozradowania dla drugich. Jest na tyle wielka, że zdolna nadać memu życiu i życiu tych, którzy mnie otaczają, nową wartość, wartość niezależną od okoliczności, od zmiany humoru, wartość, której nie grozi osłabienie z powodu zmęczenia czy kłopotów; jest to źródło, które w nas bije dzięki Duchowi Świętemu.
- Kiedy czuję się radosny? Co (kto) jest źródłem mojej radości?
- Jak mógłby brzmieć mój osobisty „Magnificat”?
- Za co zwykle uwielbiam, chwalę Boga (innych)? Jak często to czynię?
- Jakimi cechami mógłbym określić moje wewnętrzne rozradowanie? Jaki ma ono związek z Duchem Świętym?
3. Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić (Łk 10, 21-22).
Jezus raduje się w Duchu Świętym z tajemniczego planu Boga, który może wydawać się paradoksalny, kontrowersyjny. Stwórca zakrył tajemnice królestwa Bożego przed mądrymi i wielkimi tego świata, zaś odsłonił przed prostymi i pokornymi. Ludzie ubodzy w szerokim aspekcie, a więc także słabi i bezbronni, cierpiący, ludzie z marginesu, dzieci, prości i czystego serca byli szczególnie bliscy sercu Jezusa. Postępował wobec nich jak ojciec lub matka, którzy poświęcają więcej czasu i uczucia dzieciom słabszym czy trudniejszym. Często przebywał w ich towarzystwie, okazując swą przyjaźń i miłość.
Prostota i czystość serca pozwalają patrzeć na rzeczywistość oczami zdumienia, zachwytu, podziwu i wdzięczności. Ludzka mądrość i wiedza często wiążą się z bezdusznością, małostkowością i pretensjonalnością. Nie pozwalają przyjąć daru, ani nie rodzą wdzięczności. Przeciwnie, utwierdzają jedynie w pysze.
Jezus wskazuje jednak inny aspekt owego dziwnego wyboru Boga: takie było Twoje upodobanie (Łk 10, 21). Wybór Boga jest wyrazem Jego nieskrępowanej niczym wolności. Z kolei wolność jest przejawem Jego nieogarnionej miłości. Jezus posługuje się słowem „eudokia”, które wyraża między innymi bezinteresowną dobroć, miłość. Miłość bowiem jest dawana bezinteresownie, jej źródłem jest wyłącznie wolność kochania, inaczej nie byłaby już miłością, lecz interesem. Prawdziwa miłość niczego nie oczekuje, jej początkiem i kresem jest wolność. (…) Nie ma przymusu ani nakazu, ani wypełniania prawa, ani nagrody za zasługi; zawsze jest miłość w wolności, która jest wolnością kochanego i kochającego we wspólnym miłowaniu (I. Gargano).
Źródłem radości Jezusa jest również jedność z Bogiem Ojcem. Owa jedność, którą tworzy Duch Święty daje Mu pełnię poznania: Ojciec mój przekazał Mi wszystko (Łk 10, 22). Poznanie zaś jest darem, wypływającym z nieogarnionej miłości Ojca. Wszystko, co Ojciec ma, wszystko, czym jest, przekazuje Synowi, pozostając przy tym Ojcem i pozwalając Synowi pozostać Synem. W tym tajemniczym, całkowitym oddaniu się Ojca Synowi odsłania się nam niekończona głębia daru, który Syn złożył z siebie Ojcu (I. Gargano).
Jezus stanowi jedno z Ojcem, dlatego zna Go doskonale. Wiedza ta nie jest dana ludziom, albo raczej nie jest dana w pełni. Zależy bowiem od objawienia i woli Jezusa. Tyko On może przekazać ją w swej wolności komu zechce. Odkrycie to powinno otwierać serca dla szczęścia i radości. Jednak nie zawsze się tak dzieje. U niektórych może sprowokować nawet zazdrość, zawiść, rozczarowanie. Czują, że są sprawiedliwi i zasłużeni i dlatego stanowczo oskarżają wolę Syna i dobroć Ojca o niesprawiedliwość (I. Gargano).
Jezus wcielił się, pojawił się w ludzkiej naturze po to, aby objawić, odsłonić prawdziwe oblicze Ojca. Odtąd nie można mówić o Bogu, nie mówiąc o Jezusie z Nazaretu. Bóg niewidzialny, niedotykalny, przekraczający wszelkie wyobrażenia o Nim chce być poznany, spotkany i kochany w swoim Synu, który stał się człowiekiem. Jaki Ojciec, taki Syn: Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10, 30).
Człowiek w pewnym stopniu może doświadczyć czy przeniknąć tajemnicę „osobowości Boga”, gdy przez wiarę zgodzi się ujrzeć Go w Jezusie Chrystusie. Osoba Jezusa, Jego życie, słowa, czyny, Jego miłosierdzie, dobroć, miłość są najdoskonalszym odbiciem oblicza i Serca Boga. Jedynie Jezus rzeczywiście widział Boga, ponieważ sam jest Bogiem. Spoczywa w sercu Boga. Pozostaje w najbardziej intymnej więzi z Ojcem. Kontemplując Jego ziemskie życie, Jego słowa i czyny, można uchwycić coś z życia niezgłębionej tajemnicy Trójcy Świętej. To właśnie w Jezusie człowiek ogląda Boga i Jego miłość. I w Jezusie uzyskuje intymną więź z Ojcem; ogląda chwałę Boga (por. J 1, 14). Pisze o tym pięknie Apostoł Jan: [To wam oznajmiamy], co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione – oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami. A mieć z nami współuczestnictwo znaczy: mieć je z Ojcem i Jego Synem Jezusem Chrystusem. Piszemy to w tym celu, aby nasza radość była pełna (1 J, 1, 1-4).
Jednak ludzkie zdolności poznawcze są ograniczone. Mimo światła Ducha Świętego ludzkie poznanie będzie zawsze niepełne, a obraz Boga tworzony przez człowieka nieadekwatny. Człowiek nigdy nie zdefiniuje Boga ani nie zrozumie Go (w rzeczywistości ziemskiej). Bóg jest zawsze inny i większy. Wobec Boga pozostaje człowiekowi tylko jedna możliwość: pochylić czoło ku ziemi w pełni uwielbienia ciszy. „Apofasis”, postawa apofatyczna, jest bowiem jedyną możliwą postawą człowieka, który staje w progu tajemnicy Ojca (I. Gargano).
- Jaki jest mój stosunek do ludzi prostych, biednych, niewykształconych?
- Czy w moich słowach i życiu dominuje mądrość ludzka czy Boża?
- Co sądzę o Bożym „upodobaniu”?
- W jaki sposób poznanie Jezusa prowadzi mnie do Boga Ojca?
- Co w nauczaniu i życiu Jezusa przekonuje mnie, że jest On Synem Bożym?
- Jaki jest mój obraz Boga?
- Czy godzę się w pokorze na moje granice i ograniczenia?
Więcej w książce: „Powiew Ducha. Medytacje biblijne”.
fot. Stock