(fot. IDM)

(fot. IDM)

28 lipca br. był początkiem kolejnej edycji Ignacjańskich Dni Młodzieży. To jubileuszowe, dziesiąte spotkanie, którego hasłem stały się słowa „Ja, my, TEN – IDM!”. Otwarcia dokonał o. Zbyszek Gubała SJ, gospodarz miejsca.

To od początku miały być wyjątkowe IDM-y. Bo skoro dziesięć lat już za nami, to znaczy, że jesteśmy bogatsi o doświadczenie tego czasu. Ciężko jest już od początku powiedzieć, czy ten potencjał został wykorzystany (to będę mógł napisać po ostatnim dniu). Ale co mogę już teraz zrobić, to podzielić się doświadczeniem tego czasu, który za mną.

Rzucali się sobie na szyję, przytulali i prawie mieli łzy w oczach. Wspólnoty MAGIS, które dzień wcześniej zakończyły rekolekcje, spotkały się w jednym miejscu po roku. To zawsze jest miłe uczucie widzieć, jakie więzi mogą łączyć ludzi, którzy spotykają się ze sobą tylko praktycznie raz w roku i których łączy wspólny cel – Jezus Chrystus. To około 400 osób, które pragną w życiu czegoś więcej i chcą się tym dzielić.

Spotkaniem wokół Chrystusa na Eucharystii, wszystko się zaczęło. To naprawdę duża wspólnota. I każdy się modli. I każdy się cieszy nie tylko IDM-ami, ale także spotkaniem Jezusa na nowo. To było dzisiaj widoczne na ich twarzach przede wszystkim.

To, co było widać na Eucharystii, później można było usłyszeć na godzinie świadectw. To czas, kiedy osoby z każdego stopnia rekolekcji, mogą powiedzieć o tym, jak przeżyły poprzednie dziesięć dni. Na pewno mogę powiedzieć, że pozwolili oni Jezusowi zadziałać w swoim życiu. I że Duch Święty dokonywał wielkich rzeczy w nich.

W międzyczasie, uczestnicy udali się na warsztaty, które wcześniej sobie wybrali z palety 38.

Podsumowaniem dnia stał się bal jubileuszowy, którą klasycznie otworzyć polonez i następnie walc wiedeński. Rzeczą dla mnie w tym bardzo budującą był moment, kiedy Łukasz, uczestnik rekolekcji, poruszający się na wózku, prowadzony przez kolegę, był na czele wszystkim znanej z weseli zabawy w pociąg. Dzisiejsza młodzież? Jest inna. Ale dobra.

Podczas balu, niespodzianką był jubileuszowy tort. Po takiej klasycznej potańcówce, cukier podany w tak przepysznej formie, był rzeczą wręcz zbawienną. I oczywiście miłym zaskoczeniem. A co do zaskoczenia – IDM-y odwiedzili także współtwórcy tej imprezy. I choć nie ma wśród uczestników takich, którzy ich pamiętają z formacji, to spotkali się z entuzjastycznym przyjęciem.

Przed nami jeszcze trzy pełne dni, które także będą obfitowały w dobre doświadczenia – dla młodzieży, która jest tutaj i dla was, czytelników i obserwatorów, którzy budujecie się tym, co oni przeżywają. Niech to dobro z dnia na dzień wzrasta. Amen.

Piotr Chydziński SJ/ RED.