Oto my opuściliśmy wszystko… Mk 10, 28 – 31

Zanim się coś o-puści, trzeba to najpierw puścić. Wy-puścić ze swoich rąk, mówiąc inaczej – uczynić pustymi swoje ręce. Nie chcieć tego czegoś (lub kogoś) kontrolować, mieć w garści, trzymać się kurczowo. Puścić. Ostatecznie wiara polega na tym, by puścić absolutnie wszystko prócz Boga. By wszystko stało się puste w człowieku, a więc zdolne do przyjęcia pełnej łaski. Maryja została tak nazwana przez Anioła. PEŁNA ŁASKI. Jeżeli więc czegoś od Boga nie otrzymuję, to nie dlatego, że On nie chce mi tego dać. On zawsze daje, zawsze udziela Siebie i to w całości. Nie otrzymuję, bo widocznie nie jestem jeszcze zbyt pusty. Zbyt wiele „mojego” wypełnia przestrzeń, którą ostatecznie chce wy-pełnić Bóg.

Z tym jest problem, gdyż nie znoszę pustki. Chyba nikt z nas tego nie lubi. To oddawanie wszystkiego, to puszczanie i o-puszczanie jest dlatego takie trudne, mozolne i trwa całe życie. Bo ciągle zauważam w sobie tendencję, by mieć coś dla siebie, na czym mogę się zaczepić, uchwycić, zapełnił jakiś głód. Chcę coś „mieć”, coś „posiadać”. I nie mówię o tym zewnętrznym, powierzchownym aspekcie życia – ten staje się pusty całkowicie w momencie śmierci, kiedy to niczego i nikogo nie mogę zabrać ze sobą. Czego bym się wtedy nie uchwycił – nie przejdzie przez furtkę zwaną śmiercią. Ten aspekt zewnętrzny ma wyrażać to, co jest w głębi.

To moje cierpienie spowodowane pustką jest w gruncie rzeczy naturalne i nie ma się co na to zżymać. Chodzi o to, że kiedy coś opuszczam, to potrzebuję iść za czymś lub za kimś, kto jest większy od tego, co opuszczam. Inaczej nie podejmę drogi. Uczniowie mówią dziś, że opuścili wszystko dla Jezusa. Pobrzmiewa w tym św. Paweł stwierdzający, że wszystko uznaje za śmieci, byle pozyskać Chrystusa. Radykalizm. Opuścić wszak ojca, matkę, brata, siostrę (rodzinę), pole, dom… to opuścić poczucie bezpieczeństwa, jakie dają te osoby i miejsca. To jak Abram – wyruszenie w nieznane na głos Nieznanego. Dopiero w czasie drogi Nieznany staje się Bliski (jak Nieznany Wędrowiec staje się Bliski uczniom uciekającym do Emaus).

Jeszcze wisienka na koniec. Słówko o-puścić jest dynamiczne, tzn. to ja podejmuję decyzję, to ja włączam moją wolność. To się nie dzieje automatycznie. To ja zgadzam się na to, wchodzę na taką drogę i jestem konsekwentny. Być może w życiu trzeba zamieniać swoje poczucie opuszczenia (bierne) na opuszczam (czynne). Nie na zasadzie czynienia krzywdy bliźnim lecz stając się człowiekiem coraz bardziej wolnym, a przez to coraz bardziej kochającym.