Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę… Łk 11, 37 – 41

Zatrzymały mnie te słowa. Co jest wewnątrz? Prawda. Dużo wysiłku kosztuje zadbanie o to, co na zewnątrz, o fasadę, by jakoś wyglądać, bo co sobie pomyślą, co powiedzą, jak ocenią. Tworzę więc różne iluzje (czasem nieświadomie), chowam się za zasłonami poprawności, bycia „porządnym”, ułożonym. Czy to źle? Nie wiem. Chodzi o to, że nie zawsze jest to prawda.

Mam dać na jałmużnę moje wnętrze z jego prawdą, a więc słabością, grzechem, pokręconymi intencjami, lękiem, zamknięciem, ucieczkami… Dać na jałmużnę – ofiarować. Przede wszystkim Temu, który JEST PRAWDĄ. Przychodzić do Niego taki, jaki jestem i otwierać się na łaskę i miłosierdzie, czekać na nie. Nic mi się bowiem nie należy, lecz wszystko jest łaską. Tylko wiara zbawia – wiara w Jezusa, który zbawia mnie jako słabego, wrażliwego, grzesznego, nagiego. Obym tylko nie chował się za swoją rzekomą „moc”, „dam sobie radę”, niczego nie potrzebuję”, itp… czyli za tymi wszystkimi listkami figowymi, które zamiast zakrywać, bardziej uwypuklają moją nagość.

Nie mam nic, co mógłbym dać Bogu w zamian za moje zbawienie. Tak o tym pisze św. Paweł, używając innych słów.  Nie mam nic, by się wykupić, a może nawet móc z pewną formą wyższości popatrzeć na „biedaków”, którzy nie mają takiej możliwości (bo mam zasługi, dobre czyny, uporządkowane życie, chodzę do kościoła, itp.). Prawda jest taka, że nie mam nic i tylko jako ubogi, wręcz nędzny jestem bogaty przed Bogiem. Bogaty, gdyż wszystko mam od Niego. Absolutnie wszystko.

Kiedy ujawniam moją słabość, kiedy daję moje wnętrze na jałmużnę – wtedy jest możliwe SPOTKANIE, bo ujawniam to, co we mnie prawdziwe i wrażliwe. To tutaj rodzi się pokora. Relacja z Bogiem nabiera niesamowitej głębi, kiedy spotykam się z Nim nie na poziomie mojej poprawności, lecz zranionego, słabego serca. Podobnie z bliźnimi. Głębokie relacje są możliwe tylko wtedy, gdy ujawniam wrażliwość mego serca – słabość, która we mnie mieszka. Słabość, która pragnie być przyjęta i pokochana. To właśnie robi Bóg. Zawsze. Kocha moją słabość i niczego tak bardzo nie pragnie, bym z słabość właśnie ofiarował Mu jako jałmużnę. Dla Niego to największy skarb…