„Jak łania pragnie wody ze strumienia,
tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże.
Dusza moja Boga pragnie, Boga żywego,
kiedyż więc przyjdę i ujrzę oblicze Boże?

Gdy wspominam, jak z tłumem
kroczyłem do Bożego domu,
w świątecznym orszaku,
wśród głosów radości i chwały”
(Ps 42,2-3.5)

*

Skąd się biorą grzechy? Z różnych „głodów”: głodu bliskości, głodu bycia zauważonym i docenionym, głodu doznań estetycznych i intensywnych wrażeń. Czy zatem owe „głody” są złe same w sobie? Nie sądzę. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy troska o ich zaspokojenie sprawia, że zapomina się o najgłębszym i największym (a mimo to, często nawet nieuświadomionym…) PRAGNIENIU – pragnieniu Nieskończonego.  Im bardziej zapomina się o tym pragnieniu, tym bardziej głody zaciemniają umysł i podsycają lęki…

Dlatego tak cenny jest dla mnie Psalm 42 – bo pomaga mi uświadomić sobie owo PRAGNIENIE. Kiedy to ono jest podstawową troską mojego życia, wszystkie potrzeby wracają na swoje miejsce, tracąc moc zaślepiania i straszenia.

***