Fragment Ewangelii, jaki dzisiaj czytamy, opowiada o niewidomym żebraku, którego przyprowadzono do Jezusa.
– Co chcesz, abym ci uczynił? – pyta Jezus.
– Panie, abym przejrzał – odpowiada niewidomy.
Z tym człowiekiem proszącym o cud identyfikuje się dziś wielu proszących Boga o ratunek, o zdrowie, o pomyślność w interesach, a nawet o zdanie egzaminu w szkole, czy na wyższej uczelni. Dla niektórych Bóg stał się urzędnikiem załatwiającym trudne sprawy, kimś wpływowym, kogo można sobie zjednać, by wysłuchał modlitwy i spełnił życzenie. Nie czekamy, aż Bóg nas zapyta: „Co chcesz, abym ci uczynił?” Bo jakże mógłby nie wiedzieć czego od Niego chcemy. Jest przecież wszechwiedzący. Modlimy się „Panie, Panie…” Prosimy za siebie i za innych.
Par Lagerkvist w swojej książce „Barabasz”, za którą otrzymał literacką nagrodę Nobla, opisuje spotkanie żony Barabasza z Chrystusem. Z powodu swojej zajęczej wargi musiała znosić wiele złośliwych uwag, ludzie jej dokuczali, nie raz sprawili jej przykrość i nie raz płakała po nocach. Gdy dowiedziała się, że pewien Jezus z Nazaretu chodzi od miejscowości do miejscowości i uzdrawia ludzi, postanowiła Go odnaleźć i prosić o cud, chciała prosić Go, by przemienił jej zdeformowaną twarz w twarz pięknej kobiety. Gdy zobaczyła Jezusa z daleka, otoczonego przez tłumy schorowanych i kalekich ludzi, bardzo się wzruszyła. Tak wiele bólu i cierpienia było dookoła. Natomiast Jezus przechodził pośród nich i uzdrawiał. Gdy podszedł do niej, zrobiło się jej wstyd, że przyszła z tak błahym problemem. Pomyślała o tym, jak wiele cierpienia jest na świecie, ile nieszczęść spada na niewinnych ludzi…, a ona ma tylko utrapienie z tą zajęczą wargą. Usłyszała wtedy słowa Jezusa: „Co chcesz, abym ci uczynił?” Opuściła oczy i odrzekła: „Nic Panie, wystarczy, że obok mnie przejdziesz”. To jej wystarczyło, by jej życie odmieniło się. A zajęcza warga? Jakież mogła mieć ona znaczenie, gdy sam Bóg przeszedł obok niej?
Tak Bóg umiłował świat, że dał nam Siebie Samego. A my wciąż nie rozumiejąc wołamy „daj nam, daj nam, daj nam”. Wymyślamy modlitwy na bolące kolano, na migrenę, na ładną pogodę, na odpędzenie wojny.
O tym naszym „chciejstwie”, by mieć wszystko, bardzo sugestywnie opowiada historia o chłopcu, który jadąc rowerem wpadł do rwącego potoku.
„Pewien mężczyzna z narażeniem życia uratował tonącego chłopca. Niewiele myśląc, zanurkował powtórnie, by wyłowić rowerek. Okrył chłopca swą ciepłą kurtką i odprowadził do domu. Gdy zadzwonił do drzwi, otworzył mu silnie zbudowany mężczyzna – ojciec chłopca. Wysłuchał, co się stało, popatrzył na przemokniętego syna i na rower. I wreszcie zawołał z oburzeniem: »A berecik, proszę pana, to gdzie?«”
Jezus poświęcił swoje życie, by uratować nas, tonących w grzechach, w zepsuciu, w nienawiści. Sami na siebie sprowadziliśmy śmierć przez nasze egoistyczne życie. A Jezus w tę śmierć zanurkował, wyrwał nas z jej szponów. Czyż nie powinniśmy żyć z wdzięcznością na ustach? My natomiast, zamiast radować się, zamiast dziękować Bogu za uratowane życie, mówimy – jak ten ojciec z przytoczonej opowieści: A berecik, Panie Boże, to gdzie? Gdzie dobra praca i dobre zarobki? Gdzie zdrowie i piękna pogoda? Gdzie mieszkanie? Gdzie samochód? Gdzie podwyżka, uznanie…
Czy w taki razie prosząc o coś dla siebie, jesteś egoistą? Jaki jest sens modlitwy prośby? Przecież sam Pan Jezus mówi „proście, a otrzymacie”.
W Pierwszej Księdze Samuela czytamy historię bezpłodnej Anny, która woła do Boga, by dał jej syna. „Pozwól mi Panie cieszyć się macierzyństwem. Daj mi syna a już dzisiaj Tobie go oddaję”. Bóg zawsze obdarowuje człowieka, gdy człowiek oddaje Mu dar zanim go jeszcze otrzyma. Proś a otrzymasz! Proś o zdrowie, o pieniądze, o sukces w pracy… Ale pamiętaj, że zanim jeszcze otrzymasz to, o co prosisz, oddaj to Bogu nie zatrzymując dla siebie ani zdrowia, ani sukcesu, ani pieniędzy. To co On daje, należy do Niego. Jak Mu się przyda zdrowie, o które prosisz? Co będzie miał Bóg z twojego zdanego egzaminu?
Św. Ignacy Loyola modlił się: ”Zabierz Panie i przyjmij całą wolność moją, pamięć moją i rozum, i wolę moją całą, cokolwiek mam i posiadam. Ty mi to wszystko dałeś – Tobie to Panie oddaję. Twoje jest wszystko. Rozporządzaj tym w pełni według Twojej woli. Daj mi jedynie miłość Twą i łaskę albowiem to mi wystarcza”.
„Co chcesz, abym ci uczynił” – pyta Jezus. Przejdź Panie obok mnie, zatrzymaj się na chwilę. To mi zupełnie wystarczy. Czy nie tego najbardziej pragniemy? Żywej obecności nadającej życiu sens.
Foto: flickr.com / Henry Burrows