„Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie” (Mt 5,1-12a)

*

Szczęśliwi biedni! Szczęśliwi smutni! Szczęśliwi ci, którzy są prześladowani za swoje dobre życie! Jezus mówił dużo dziwnych rzeczy. Ale to nie były triki retoryczne, mające przyciągnąć zaintrygowanych słuchaczy. To było raczej dekonstruowanie zafiksowanego myślenia Jemu współczesnych. Jej celem nie było jednak dowodzenie, że to co było wcześniej, było złe, ani tym bardziej nie był to jakiś nihilizm. To była prawdziwa dekonstrukcja, w imię dotarcia do tego, co istotne. W ten sposób Jezus pokazywał, że moje przekonania z serii „jak powinno być w moim życiu duchowym” mogą się rozpaść, a i tak będę mógł być z Nim. Radykalnie blisko. W zjednoczeniu. Bo Bóg jest zawsze większy.

***