Byłem jesienią w lesie
To piękna pora roku
Te barwy, te kolory:
Żółć, brąz, zieleń,
czerwień, pomarańcz …
Słońce, gdy świeci mocniej,
wydobywa z nich całe piękno …
Złocą się i błyszczą
liście na koronach drzew …
LIŚCIE …
Właśnie – liście …
bo o nich
chcę pisać dziś …
………………….
Kiedy siedziałem na pniu drzewa
uderzyła mnie
cisza …
Zdało się, że mnie dotyka
ogarnia mnie z zewnątrz
ale też przenika
do głębi serca …
Tak cicho przemawia
szepce do ucha
słowa nieznane …
Dobrze mi było być
tam wtedy
Trwać w bezruchu
i wsłuchiwać się
w muzykę ciszy
w muzykę lasu
w muzykę barw i światła …
……………………….
Nagle coś przerwało ciszę
coś zaznaczyło swoją obecność
choć delikatnie …
Uniosłem głowę
nasłuchując, skąd ten dźwięk …
Trwałem w niemym zachwycie
I wtedy …
ujrzałem …
LIŚĆ
który opadał z drzewa
kołysał się na wietrze
dając się mu unosić …
Opadał i znów się wznosił
Tańczył na skrzydłach wiatru …
Wiatr obejmował go
i prowadził w tym tańcu …
Połączeni, zespoleni
byli jedno …
WIATR i LIŚĆ
Oboje stworzeni
by trwać i przemijać …
Patrzyłem …
słuchałem …
Pomyślałem też:
Dobrze tu być …
Ja też jestem cząstką
tego leśnego spektaklu
Ja też mam w nim swoją rolę
jestem obserwatorem …
………………………….
Podziwiałem grę leśnych aktorów
WIATRU i LIŚCI …
LIŚCI i WIATRU …
Pomyślałem:
Nie będę bić im braw
by nie zakłócić tej atmosfery
tego misterium przyrody …
Milczałem …
Słuchałem …
I patrzyłem …
jak kolejne liście
zniżały się ku ziemi
posłuszne wiatrowi
by wreszcie opaść na ziemię
złączyć się z nią
i w niej pozostać …