Wypaczeniem pokory jest fałszywa pokora. W języku obiegowym funkcjonuje pod pojęciem: „garbata pokora”. Fałszywa pokora jest deprecjacją siebie, zaniżaniem własnej wartości, poniżaniem swojej godności, brakiem akceptacji siebie. Cechuje ją skłonność do podporządkowania się innym, uzależniania od nich, do przypodobania się (K. Horney). Osoba z zaniżonym poczuciem własnej wartości żyje z chronicznym uczuciem przegranej, przekonana, że nie umie sprostać stawianym sobie wymaganiom, z czego rodzi się poczucie winy i pogardy dla własnej osoby. […] Identyfikuje się ze swym pokonanym i stłumionym „ja”. Czuje się jak pasażer na gapę – wyzuta z wszelkich uprawnień (K. Horney). Dewaluowanie siebie wyraża się przykładowo w następujących myślach: Nikogo nie interesuję. Jestem tak nudny, że nikt mnie nie zauważa. Inni są szybsi ode mnie. Takiego jak ja nikt nie potrzebuje. Jestem ciężarem dla wszystkich. Nie mogę innym niczego dać (A. Grün). Osoba z fałszywą pokorą przypomina „smerfa marudę” komiksowego rysownika Peyo. Jest wciąż z siebie i z wszystkiego niezadowolona; niczego nie cierpi, wszystko neguje, marudzi i zawsze myśli negatywnie. Jej dewizą życiową jest przekonanie: Na pewno się nie uda. Zamiast „Dzień dobry”, mówi: Jęk dobry (L. Glass).

Przyczyną zachowań cechujących fałszywą pokorę jest najczęściej „deficyt miłości”. Wszystkie inne motywacje ostatecznie są przejawem tego najważniejszego „głodu”. Osoba deprecjonująca siebie potrafi dramatyzować swe potrzeby oraz własną bezradność i błagać o ratunek, ale pragnie go uzyskać w formie, która jej odpowiada. Spodziewa się skrycie kuracji poprzez „miłość” (K. Horney). Jej pierwszą i najważniejszą potrzebą jest akceptacja ze strony innych. Potrzebuje tej akceptacji we wszystkich formach, a więc zainteresowania swoją osobą, aprobaty, wdzięczności, sympatii, współczucia, miłości w ogóle i miłości seksualnej. […] Miłość staje się dla niej czymś tak niezbędnym, jak tlen do oddychania […] Czuje się tyle warta, ile jest lubiana, upragniona czy kochana (K. Horney).

Osoba z zaniżonym poczuciem własnej wartości potrzebuje nieustannych relacji i kontaktów towarzyskich. Bardzo boleśnie przeżywa każdy rodzaj samotności. Czuje się wtedy zagubiona, jak gdyby odcięta od życia. […] Potrzeba towarzystwa jest tak silna, że samotność staje się dla takiego człowieka dowodem, że nikt go nie chce i nikt nie lubi, staje się hańbą, którą należy taić (K. Horney).

Brak akceptacji siebie i zaniżone poczucie własnej wartości są odwrotną stroną pychy. Ponieważ nie jest się największym, ma się siebie za najgorszego. Zawsze musi to być jednak stopień najwyższy. Jeśli więc nie ten najświętszy, to przynajmniej ten najbardziej zepsuty (A. Grün).

Życie z tendencją do pomniejszania własnej wartości wiąże się z cierpieniem. Osoba taka ze względu na bezbronność, potrzeby emocjonalne i gotowość do poświęceń, bywa wykorzystywana i manipulowana, a później „porzucana”. Z tego względu rodzi się w niej gniew na samego siebie, negowanie własnej wartości, czynione sobie wymówki, pogarda dla siebie i samoudręka (K. Horney). Pretensje i żal wobec innych zamiast słusznego gniewu i agresji wobec innych znajdują ujście w litowaniu się nad sobą albo samooskarżaniu.

Szczególnymi odmianami fałszywej pokory są: postawa cierpiętnicza oraz baranka i kozła ofiarnego. Postawa cierpiętnicza nie ma nic wspólnego z prawdziwym cierpieniem. Cierpienie bywa wyolbrzymione i stanowi część taktyki; służy wzbudzeniu zainteresowania, współczucia lub (i) miłości. Osoba, która uosabia „Mękę Pańską” (A. Grün), nie tylko pogłębia własne cierpienie poprzez samoagresję, ale również terroryzuje otoczenie. Inni muszą znosić jej cierpiętliwą minę i humory, są prowokowani do bezpodstawnego poczucia winy, zmuszani do tłumienia swoich własnych uczuć (A. Grün).

Postawa baranka ofiarnego ma również ukryte egoistyczne motywacje. Baranek jest ponad wszystkimi; przypomina Mickiewiczowskiego Konrada, który cierpi za miliony. Bierze wszystkie problemy i cierpienia na siebie, obarcza się odpowiedzialnością ale również przecenia swoje możliwości. Zapomina, że Jezus już dawno zbawił świat i chce wejść w Jego rolę – zbawiciela. Tymczasem tylko Chrystus był barankiem ofiarnym, który zgładził grzechy świata. Jeżeli człowiek postrzega siebie jako baranka Bożego, to kryje się za tym nie tylko agresywność w stosunku do siebie, ale bardzo często także wobec innych. […] Z ofiarnym barankiem nie można się kłócić. Mając z nim do czynienia człowiek czuje się bardzo często źle. Ofiarny baranek wywołuje w nas poczucie winy i tym samym uzyskuje nad nami władzę (A. Grün).

Kozioł ofiarny nawiązuje do tradycji biblijnej. W Dniu Pojednania arcykapłan wkładał na niego ręce i przekazywał grzechy całego ludu; następnie wypędzano go poza obóz, na pustynię (Kpł 16, 20-22). Kozioł ofiarny jest ofiarą w sensie negatywnym, „chłopcem do bicia”, niezaradnym i nastawionym na ciągłe ciosy. Przypomina Jasia Fasolę wykreowanego przez Rowana Atkinsona. Ofiary losu wolą użalać się nad sobą, przekonani, że cały świat jest przeciwko nim, a ludzie działają na ich szkodę. Nigdy nic im się nie udaje, prawdopodobnie dlatego, że butelka jest ich zdaniem do połowy pusta, a nie do połowy pełna. […] Winią pogodę, winią swoje życie, swoją pracę, swoje dzieciństwo. Te wieczne ofiary uwielbiają rozczulać się nad sobą i – odgrywając rolę biednych, bezradnych duszyczek – usiłują wzbudzić w innych uczucie litości. Na domiar złego ofiary losu nieustannie się zamartwiają (L. Glass).

fot. Pixabay