Dźwigasz krzyż moich win.
Jest on ciężki, brzemienny.
Wrzyna się w Twoje ramiona,
rani je, przygniata i męczy …
Idziesz, tak obarczony,
o Władco świata,
bo miłość Cię prowadzi …
Pozwoliłeś, aby belkę krzyża
zarzucono Ci na plecy.
Zgiąłeś się wpół,
Umęczony …
Twoje ciało obolałe biczowaniem.
Twoje ciało tak delikatne,
a tak poranione,
biczów smaganiem pocięte!
Na Twej głowie pięknej
korona z cierni,
upleciona przez żołdaków,
aby Twój ból był większy!
Jesteś Królem, choć wyśmianym,
wyszydzonym przez motłoch.
Królem w koronie z cierni,
w szkarłatnym płaszczu,
i z trzciną w dłoni …
Idziesz samotny, opuszczony,
zdradzony przez bliskich …
Król Królów …
Tak bardzo kochający ludzi!