Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic (Iz 53, 2-3).

Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem (Lb 6, 25-26).

Na drodze krzyżowej tradycja wspomina jedną kobietę, której imię pozostało w pamięci potomnych. To Weronika. Źródłosłów jej imienia średniowieczna tradycja wywodzi z języka łacińskiego („vera”) i greckiego („eikon”), które oznacza „prawdziwy wizerunek”.

Według pobożności ludowej Weronika była matroną z Jerozolimy. Jej dom znajdował się w pobliżu drogi krzyżowej, którą przemierzał Jezus. Weronika wyszła, by zobaczyć Skazańca. Widok Jezusa cierpiącego, osłabionego i upadającego pod ciężarem krzyża tak bardzo ją wzruszył, że przecisnęła się przez tłum i żołnierzy i białą chustą otarła Jego skrwawioną i zlaną potem twarz.

Weronika wpisuje się w poczet odważnych i miłosiernych kobiet, które towarzyszyły Jezusowi w Jego ziemskim życiu. Jedne z nich były przyjaciółkami, jak Maria z Betanii i Marta. Inne były uczennicami, które szły za Mistrzem, słuchając Jego nauki i usługiwały ze swego mienia (por. Łk 8, 3). Ewangelista Łukasz zauważa, że zostały one uwolnione od złych duchów i słabości. Były więc w jakiś sposób upośledzone, posiadały braki, rany z przeszłości, które nie pozwalały w pełni żyć i kochać. Jezus uwolnił je od tych braków i sprawił, że miały udział w dobroci, miłosierdziu i miłości Boga. Jeszcze inne doświadczyły wielkiej miłości Jezusa, który przywrócił im utraconą godność, jak Samarytanka czy Maria Magdalena.

Weronika jest kobietą, która nie pozostaje obojętna na cierpienie. Zawstydza wszystkich, którzy patrzą na mękę Jezusa, jak na widowisko dostarczające mocnych wrażeń. Zawstydza także uczniów Jezusa, którym brakuje odwagi, by iść za Nim w chwilach ciemności. Jako jedyna ma odwagę zbliżyć się do ran Jezusa i ulżyć Mu, choćby na chwilę.

Miłosierny czyn Weroniki został wynagrodzony. Na chuście, którą otarła twarz Jezusa, otrzymała odbicie Jego bolesnego oblicza. Tradycja utożsamia ją  z „Świętym Obliczem”, relikwią przechowywaną we włoskim sanktuarium Manoppello.

Weronika, podobnie jak inne kobiety z kręgu Jezusa, miała udział w obiegu miłości. Okazała miłosierną miłość wobec Cierpiącego. Ale również doświadczyła miłości. Otarła rany Zbawiciela. Ale On również uzdrowił wszystkie jej życiowe rany. Spotkanie z Weroniką było blaskiem w zataczających coraz większy krąg ciemnościach. Jezus pogardzany i odrzucony, bez zewnętrznego blasku i piękna, oszpecony, jak człowiek, od którego odwraca się wzrok, rozpromienił swe oblicze nad miłosierną kobietą.

Przy szóstej stacji drogi krzyżowej jesteśmy świadkami empatii, która jest wzajemną wymianą, obdarowywaniem. We wspólnocie opartej na miłości nie można tego elementu zagubić. Nie można jedynie brać, nie wnosząc żadnego osobistego wkładu. Taka postawa czyni pasożytami, czerpiącymi od innych „życiodajne soki” i zatrzymującymi wszystko dla siebie. Nie można również jedynie dawać, nic nie przyjmując dla siebie. Taka postawa z kolei jest wyrazem niewłaściwie rozumianej miłości i prowadzi do duchowego wypalenia.

Weronika jest wzorem dla współczesnych kobiet, prawdziwie kochających i miłosiernych. Dzisiejszy zagubiony świat potrzebuje wzorców bezinteresownej miłości, która prowadzi do Boga. Jedną z nich jest Matka Teresa. Święta z Kalkuty jest wymownym znakiem miłości i miłosierdzia świadczonego głodnym, bezdomnym, schorowanym, trędowatym, wszystkim ludziom niechcianym, niekochanym, znakiem nadziei na zachowanie choćby odrobiny godności ludzkiej, często w ostatnich chwilach życia. Jej twarz jest jak chustka Weroniki, zawiera odbite oblicze Zbawiciela. Gdy jeden z dziennikarzy powiedział do niej: „Matko, masz najbrzydszą twarz, jaką kiedykolwiek widziałem, ale też masz najszczęśliwsze oczy, jakie kiedykolwiek napotkałem”, odpowiedziała: „Moje oczy są szczęśliwe, ponieważ moje ręce ocierają tyle łez. Ty też tak zrób, a zobaczysz, ile radości wejdzie do twojego serca”.

Czy moje serce wzrusza się na widok cierpienia innych? Czy potrafię współczuć? Jaki jest mój stosunek do ludzi z marginesu, braci i sióstr będących w nędzy duchowej czy potrzebie materialnej? Czy potrafię dostrzec w innych twarz Chrystusa? Czy inni mogą dostrzec we mnie Chrystusa? Czy pamiętam o słowach Jezusa: Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią (Mt 5, 7)? Czy przypominam sobie sytuacje, w których Jezus rozpromienił nade mną swoje oblicze? Czyje oblicze ja rozpromieniłem?

Panie Jezu, dziękuję, że nawet w największym bólu i cierpieniu, obdarzasz mnie swoją łaską, uzdrawiasz moje rany i rozpromieniasz miłością swego oblicza. Spraw, proszę, abym umiał rozpoznawać Ciebie w każdym potrzebującym i cierpiącym, bym nigdy nie odwracał swej twarzy od Ciebie. Święta Weroniko wypraszaj mi odwagę i cierpliwość w czynieniu dobra.

grafika: Lidia Frydzińska-Świątczak