Przykazanie Nie zabijaj! dotyczy poszanowania godności osoby i jej integralności cielesnej. Człowiek jest wartością nadrzędną, wszelkie badania i doświadczenia naukowe mogą stanowić środek, pomoc, nigdy cel. W związku z tym są dopuszczalne, gdy służą zdrowiu człowieka i jego rozwojowi.

Doświadczenia na człowieku uderzają w jego wartość i godność osoby, stworzonej na podobieństwo Boga. Niekontrolowane mogą stać się przyczyną ogromnych nadużyć i wykorzystywania ludzi jako królików doświadczalnych. Wskazują na to smutne doświadczenia z czasów hitlerowskich i krajów rządzonych przez totalitarny reżim. Nawet zgoda osób poddawanych doświadczeniom nie usprawiedliwia takich działań (KKK, 2295).

Istnieje natomiast możliwość przeszczepu organów. Jest on zgodny z prawem moralnym i może zasługiwać na uznanie, jeżeli zagrożenia i ryzyko fizyczne i psychiczne ponoszone przez dawcę są proporcjonalne do pożądanego dobra u biorcy (KKK, 2296). Przeszczep niektórych organów musi być zawsze poprzedzony zgodą dawcy, lub w wypadku jego śmierci – najbliższej rodziny. Nie może dotyczyć organów powodujących trwałe kalectwo lub śmierć. Nie jest bowiem moralne przedłużanie  życia jednej osobie kosztem drugiej.

Na potępienie, jako ciężki grzech, zasługują wszelkie formy handlu ludzkimi organami. Dla przykładu w Chinach zabijanych jest rocznie około półtora miliona dzieci i wykonuje się około dziesięciu tysięcy egzekucji (według danych rządowych), nierzadko w celu pobrania ludzkich organów. W krajach afrykańskich działają zorganizowane grupy przestępcze, parające się zabijaniem i handlem ludzkimi organami. Poniżające i upokarzające jest także wykorzystywanie biedy ludzkiej i wykup organów, czasem za marne grosze.

Gwałt na prawie do integralności ciała zadają wszelkie formy amputacji, okaleczeń czy sterylizacji, które nie mają nic wspólnego z ochroną zdrowia. W tym względzie dyskusyjne z punktu moralnego są obowiązkowe sterylizacje pedofilów czy kobiet, których ciąża może zagrozić ich życiu, dokonane bez ich wiedzy i zgody. W Afryce takim bolesnym zabiegiem kaleczącym ciało jest obrzezanie dokonywane na nastolatkach, zwłaszcza dziewczynkach. Pod znakiem zapytania, z punktu moralnego, stoją też wszelkie współczesne formy kaleczenia ciała w wyniku mody, na przykład tatuaż wykonywany niemal na wszystkich częściach ciała czy inne formy świadomie zadawanego cierpienia.

Prawu do integralności cielesnej sprzeciwiają się wszelkie formy tortur i terroryzmu. Tortury są zjawiskiem niemal powszechnym. Zjawisko występuje w prawie połowie państw na kuli ziemskiej, poparte milczącą zgodą lub tolerancją, jeśli nie wręcz za wyraźną namową ze strony „nieodpowiedzialnych” władz. […] Jest to obszar, na którym fantazja, w służbie nienawiści, z pomocą nauki i wysokiej technologii, przyjęła formy, narzędzia i metody, które przyprawiają o dreszcze. Gdyby choć tylko połowa tej kryminalnej fantazji została zainwestowana w miłość, miłosierdzie, opiekę nad „galernikami planety”, żylibyśmy prawie jak w raju. Tymczasem jesteśmy przerażeni tym, co człowiek jest w stanie uczynić i co wynajduje, aby zadać okrutne cierpienie swojemu bliźniemu. Człowiek, w  takim znaczeniu, jest rozmyślnym fabrykantem piekła (A. Pronzato). Na szczególne potępienie zasługują tortury wobec dzieci i młodzieży. W niektórych krajach afrykańskich, w czasie działań wojennych (często na tle plemiennym) są one pozbawiane dzieciństwa; siłą wcielane do wojska, kaleczone, torturowane, wykorzystywane seksualnie, zabijane bez powodu. Ten okrutny proceder trwa nieraz latami.   

Innym miejscem tortur bywają więzienia. Przebywający w nich więźniowie często pozbawieni są jakichkolwiek warunków humanitarnych, bici, torturowani, gwałceni i upokarzani. Dotyczy to zwłaszcza krajów Trzeciego Świata lub więzień przeludnionych. W samych Stanach Zjednoczonych liczba więźniów przekracza dwa miliony, w czołówce znajdują się ponadto Chiny i Rosja.

Niesprawiedliwość, nędza duchowa i materialna, fanatyzm religijny rodzi terroryzm. Jego łupem padają nie tylko określone jednostki, ale także ludzie niewinni, przypadkowi. Mnożące się jak grzyby po deszczu fanatyczne organizacje terrorystyczne nie uznają żadnej świętości. Szczególny lęk i niepokój budzi dziś Al-Kaida (wystarczy wspomnieć zamach na World Trade Center z 11 września 2001), ale nie mniej groźne są grupy działające w Afryce czy Ameryce Południowej. Coraz szerszy zasięg zatacza zjawisko kamikadze, ludzi „boskiego wiatru”,  młodych ludzi, którzy w imię religii czy ideologii popełniają samobójstwa, powodując śmierć dziesiątek czy setek innych osób. Przysługuje im przy tym tytuł „męczennika”, a towarzyszy wiara, że przez swe czyny będą zbawieni.

Niezależnie od religii i ideologii, wszelkie formy terroryzmu, okaleczeń i tortur są moralnie niedopuszczalne. Stanowią poważny grzech przeciwko godności osoby, leżą na antypodach miłosierdzia i miłości. Powinno się działać w celu ich zniesienia. Trzeba modlić się za ofiary i ich katów (KKK, 2298).

Mimo tragicznych doświadczeń należy zawsze ufać Bogu. Nawet w sytuacjach po ludzku beznadziejnych. Jako przykład może posłużyć zamieszczona na łamach Internetu historia arcybiskupa Joao Bráz de Aviz z Brazylii, prefekta watykańskiej kongregacji do spraw zakonów. Ma on w swoim ciele sto trzydzieści ołowianych kul i nadal żyje. Historię przeżycia opowiedział włoskiemu magazynowi katolickiemu. Był wówczas proboszczem i jechał na uroczystość 25-lecia święceń znajomego księdza. Na środku drogi dostrzegł stojący samochód. Młodzi mężczyźni, którzy z niego wysiedli, stosując przemoc, zaciągnęli go na drugi brzeg strumienia, nie mówiąc ani słowa. Po pół godzinie zza zakrętu wyjechał wóz, przewożący pieniądze z banku, na który czekali mężczyźni. Wywiązała się strzelanina. W pewnym momencie widząc, że sytuacja jest bez wyjścia, dwaj młodzieńcy znów wymierzyli broń w moją twarz mówiąc: Idź, porozmawiaj z policjantami albo cię zabijemy. Co mogłem zrobić? Zrobiłem tylko kilka kroków i natychmiast policjanci z pojazdu zaczęli do mnie strzelać – wspomina arcybiskup. Ranny przewrócił się na ziemię, lecz będąc cały we krwi, nie był w stanie się podnieść. I to właśnie ocaliło mu życie. Napastnicy uciekli. Mówiłem: Jezu, dlaczego muszę umrzeć w wieku 36 lat , miałem jeszcze tyle do zrobienia. Dodał, że modlił się wtedy o dziesięć następnych lat życia. Wkrótce nadeszła pomoc. Kule pozostały w jego ciele, między innymi w płucach i żołądku. Ku zdumieniu lekarzy udało się ocalić nawet oko, w które również został postrzelony. To straszne przeżycie arcybiskup okupił ciężką depresją, z której stopniowo wyszedł. Gdy mijało dziesięć lat, o które prosił wówczas leżąc we krwi, otrzymał nominację biskupią. To tak, jakby Pan chciał mi powiedzieć: ty prosiłeś mnie o życie, a od tej chwili to ja proszę ciebie, byś podarował je mnie.

fot. Pixabay