„Czuwajmy więc i módlmy się w każdym czasie”. Módlmy się w kościele, w domu, na ulicy, samochodzie, pracy. Módlmy się stojąc, siedząc jadąc rowerem lub tramwajem, rano, w południe, wieczorem, w nocy. Módlmy się gdy jesteśmy, smutni albo radośni, zdrowi albo chorzy, módlmy się zawsze.

„Uważajmy aby nasze serca nie były ociężałe”, ponieważ tego jak obrastają tłuszczem możemy wcale nie poczuć. Ujdzie to naszej uwadze, bo będziemy czymś bardzo zajęci: nasze oczy będą na czymś zafiksowane, zbyt mocno zajęci będziemy pracą, tym co ktoś nam doniósł, albo co usłyszeliśmy przypadkiem, a teraz wymaga to od nas natychmiastowej decyzji, aby pomyślnie załatwić sprawę… Wszystko to może zagłuszyć głos serca, zmuszając nas do życia według standardów chwili która nadeszła i wzięła pod kontrolę nasze zachowanie.

Szczególne baczenie trzeba mieć na wszystko z czego się korzysta i nie tyle chodzi o to co się je albo pije, ale jak to się robi, czy to jedzenie nie pozbawia nas wolności, nie wpędza w długi, nie uzależnia od woli bossów tak dalece, że o sumieniu już się wówczas nie pamięta.

To samo odnosi się do tego co pijemy i czy szkodzi to nam , czy pomaga, ale jeszcze bardziej chodzi o sposób picia – z kim, gdzie i dlaczego. Czy picie to nie jest znakiem braku wewnętrznej równowagi, bo coś uwiodło moje serce, odebrało niezależność moim ocenom i jasną świadomość tego czy zmierzam prostą drogą do celu, który sobie obrałem.

Najważniejsze jest jednak to, aby natychmiast się otrząsnąć z odrętwienia, zaraz po usłyszeniu wezwania do nawrócenia, gdyż chodzi przecież o to, „żeby ten dzień nie spadł na nas znienacka jak potrzask” i nie zamknął nas w sobie z powodu „ociężałości naszego serca”, jak drzwi weselnego domu, którego progu nie były w stanie przekroczyć nieroztropne panny, spóźnione z powodu lamp które im zgasły podczas oczekiwania na przyjście Oblubieńca.

Teraz jest właśnie czas naszego nawrócenia i teraz trzeba odpowiedzieć na Boże wezwanie. Nie można z tym zwlekać . Pamiętać należy, że zwłoka jest często obrazą tego kto wysyła zaproszenie, a obrazić Boga to uczynić krzywdę samemu sobie.

Najbardziej niszczycielskim wrogiem prawdziwego nawrócenia jest pycha i to mniej nawet ta wyniosła, manifestowana jawnie i wyraźnie, od tej „niewinnej”, która się nie puszy w prawdzie, ale skutecznie paraliżuje życiową pielgrzymkę człowieka swą jałowością, związaną z lekceważeniem.

„Czuwajmy więc i módlmy się w każdym czasie, abyśmy mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić”, aby zło nas nie zaskoczyło, gdy się pojawi i abyśmy nie ulegli zwątpieniu, gdy się nam krzyż na ramiona zwali, abyśmy nie zdradzili nigdy naszego serca zniechęceniem albo brakiem odwagi i nie pozwolili naszej duszy dostać się do piekła zatracenia.

Serce i dusza to lampa weselna, miłość natomiast jest ogniem który się w niej pali po to aby nie tylko widzieć drogę którą się idzie, ale aby po dojściu do domu weselnego otwarły się jego bramy i nie tylko aby się dostać się do jego wnętrza, ale aby „stanąć przed Synem Człowieczym” i wziąć udział w przyjęciu weselnym.

„Straszne znaki” o jakich mówi Ewangelia, nie są po to aby nas straszyć, ale aby nam przypomnieć, że blisko już jest Oblubieniec i że nadeszła chwila aby Mu wyjść naprzeciw z naszymi zapalonymi lampami, aby Go powitać i aby razem z Nim przeżyć święty moment Spotkania i otrzymać w darze obiecane nam i upragnione Zbawienie, czyli Życie Wieczne.

Photo by Alexandr Podvalny from Pexels