Człowiek zazdrosny (zawistny) nie akceptuje siebie, swoich możliwości rozwojowych, powołania i miejsca w świecie. Potrzebuje wciąż tła innych, by się z nimi porównywać, jak faryzeusz (por. Łk 18, 9-14). Porównując się, potęguje jeszcze bardziej zazdrość i koło się zamyka. By je przerwać trzeba najpierw uznać, że nie jesteśmy efektem przypadku, kaprysu losu. Nie jesteśmy również „dziećmi gorszego boga”. Sobór Watykański II stwierdził, że człowiek jest jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego. Nikt z nas nie jest zatem środkiem, który zostaje przyporządkowany innemu celowi. Każdy człowiek jest dziełem miłości Stwórcy; każdy jest jedyny i niepowtarzalny; ma swoją „boską” wartość i godność. Gdy człowiek wybija monety, używając jednej matrycy, są one identyczne, natomiast Pan „wybił” wszystkich ludzi przy pomocy matrycy pierwszego człowieka, i nikt nie jest taki sam jak jego towarzysz (D. Lifschitz).

Ponadto każdy człowiek został niezmiernie obdarowany przez Boga. Wszystko jest darem: zdolności, talenty, osiągnięcia życiowe, dobra materialne, piękno przyrody, wytwory techniki, cywilizacji, dzieła sztuki, inni ludzie, pragnienie dobra, piękna, miłości, nieskończoności, Absolutu,  i dary największe, które przewyższają wszystkie dobra stworzone – Jezus Chrystus, Ewangelia, sakramenty Kościoła, każdy rodzaj życia i powołania. Istnieją też „dary trudne,” niezrozumiałe, które niszczą i krzyżują ludzkie plany, oczekiwania, ambicje, np. nieprzezwyciężalne trudności, niepowodzenia, konflikty, cierpienie, a nawet… nałogi i grzechy. Bóg w swojej mądrości nie tylko szanuje, ale również wplata te pośrednie ogniwa w swoje plany.

Ludzkim powołaniem jest troska o rozwój darów powierzonych przez Stwórcę. Już w Raju Bóg powiedział do pierwszych rodziców: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną (Rdz 1, 28). Powołaniem każdego człowieka jest współpraca z Bogiem w wielkiej misji zbawiania świata, co zakłada w pierwszym rzędzie akceptację swojego życia, drogi, środków, bez opłakiwania rzeczy zbędnych. Bóg zna możliwości każdego i obdarowuje go na miarę jego potrzeb. W przypowieści o talentach Jezus zwraca uwagę na zależność między ilością (jakością) darów a powołaniem (Mt 25, 14-30). Wobec każdego człowieka Bóg ma inne oczekiwania, plany i dlatego każdego obdarza innymi specyficznymi talentami, darami. I nie jest ważne, ile i jakie dary posiadam. Najważniejsze jest, w jaki sposób je wykorzystuję; czy cieszę się nimi, rozwijam je i czynię z nich przestrzeń miłości, czy je bagatelizuję, deprecjonuję, a zazdroszczę innym.

Wdzięczność jest pamięcią serca i uwalnia od przyzwyczajenia, rutyny. Wielkim grzechem Izraela był brak pamięci. Na pustyni lud zapomniał, ile Bóg dla niego uczynił; zaczął narzekać na trud i tęsknić za niewolniczą pracą w Egipcie. Zamiast pamięci serca pojawiły się narzekania, bunt, pretensjonalność, oskarżanie Boga (Lb 11, 4nn).  Zazdrość i każdy inny grzech jest skutkiem braku wdzięczności. Król Dawid został obdarowany przez Boga nieprzeciętnie. Przypomina mu o tym prorok Natan: To mówi Pan, Bóg Izraela: Ja namaściłem cię na króla nad Izraelem. Ja uwolniłem cię z rąk Saula. Dałem ci dom twojego pana, a żony twego pana na twoje łono, oddałem ci dom Izraela i Judy, a gdyby i tego było za mało, oddałbym ci jeszcze więcej (2 Sm 12, 7-8). A mimo to wyciągnął rękę po jedyną żonę wiernego żołnierza Uriasza (2 Sm 11, 2nn). Cały harem okazał się niewystarczający wobec pożądliwego oka. Grzech jest niewdzięcznością.

Brak wdzięczności uderza również u ludzi uzdrowionych przez Jezusa. Mimo iż uzdrowił dziesięciu trędowatych, tylko jeden z nich, cudzoziemiec, poczuł się w obowiązku podziękować (Łk 17, 11-19). Chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do Jego nóg (Łk 17, 16). Człowiek wdzięczny potrafi upaść do stóp, nie obawiając się, że straci swoją wartość czy godność. W ten sposób wyraża szacunek. Łaciński odpowiednik słowa „dziękować” brzmi: „gratias agere” – „okazać cześć, szacunek i wdzięk”. Cześć może okazać ten, kto ją ma w sobie. Kiedy okazuję innym szacunek i cześć, oddaję ukłon również samemu sobie jako bogato obdarowanemu (L. Niederberger). Miguel de Cervantes twierdzi, że niewdzięczność jest córką pychy.

Wdzięczność pozwala doświadczać bliskości Dawcy. W podarunku obecny jest duch ofiarodawcy. Kiedy zapalam świecę, którą dostałem od przyjaciółki, jest ona obecna w blasku płomienia. Rozpoznaję ją w blasku świecy i czuję się wdzięczny (L. Niederberger). By utrwalić pamięć o drogiej osobie, gromadzimy fotografie i pamiątki. Bywa, że zabieramy je z sobą w czasie podróży, nosimy w portfelach, torebkach, stawiamy na biurku. Gdy nadarza się okazja chętnie je pokazujemy, niekiedy wiele przy tym opowiadając. One są wspomnieniem bliskich i drogich osób. Przywołują uczucia miłości i wdzięczności. Podobne uczucia wdzięczności i doświadczenia religijne wywołują przeżycia przyjemności: kiedy ludzie podziwiają ośnieżony krajobraz, kąpią się w chłodnym jeziorze, obserwują w rozmarzeniu zachód słońca, piją dobre wino w czasie głębokiej rozmowy, podczas wizyty niespodziewanych gości, w czasie słuchania koncertu Bacha, oglądania obrazu Miro (L. Niederberger).

Wdzięczność pozwala koncentrować uwagę na dobru i miłości drogich osób, cenić siebie i własną wartość, być zadowolonym z życia i jego wszystkich przejawów, również trudnych, pozwala wreszcie odnosić wszystko do Największego Darczyńcy.

Wdzięczność wiąże się z miłością i współczuciem. Tylko człowiek, który ma świadomość, że jest kochany i potrafi bezinteresownie okazywać miłość jest człowiekiem wdzięcznym i współczującym. Potrafi on dostrzegać w innych dobro, piękno, miłość, ma w sobie ducha empatii, umie cieszyć się z sukcesów innych oraz współczuć w sytuacjach cierpienia i porażek. Człowiek wdzięczny potrafi również życzliwie i ze zrozumieniem patrzeć na osoby zazdrosne i zawistne. Stara się zrozumieć ich motywacje i sytuacje, które doprowadziły je do takiego stanu. Poprzez sympatię prowadzi ich stopniowo do „oswojenia” i polubienia siebie.

Antoine de Saint-Exupery w książce Mały Książę opisuje sposób oswojenia księcia przez lisa. Na pytanie: co znaczy oswoić?, lis odpowiada: „Oswoić” znaczy „stworzyć więzy”. […] Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie. I ty mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla ciebie jedyny na świecie. […] Życie jest jednostajne. […] To mnie trochę nudzi. Lecz jeślibyś mnie oswoił, moje życie nabrałoby blasku. Z daleka będę rozpoznawał twoje kroki – tak różne od innych. Na dźwięk cudzych kroków chowam się pod ziemię. Twoje kroki wywabią mnie z jamy jak dźwięki muzyki. Spójrz! Widzisz tam łany zboża? Nie jem chleba. Dla mnie zboże jest nieużyteczne. Łany zboża nic mi nie mówią. To smutne! Lecz ty masz złociste włosy. Jeśli mnie oswoisz, to będzie cudownie. Zboże, które jest złociste, będzie mi przypominało ciebie. I będę kochać szum wiatru w zbożu… […] Poznaje się tylko to, co się oswoi. – Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie!

„Oswojenie” prowadzi do wspólnoty, współuczestnictwa, współudziału i przyjaźni. Pozwala obalić przewrotny mechanizm konfrontacji, porównywania i zawiść znika, ponieważ zapominamy o naszym „ja” i jego znaczeniu (G. Cucci). Św. Paweł napomina wspólnotę w Kolosach: Jako więc wybrańcy Boży – święci i umiłowani – obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! Na to zaś wszystko /przyobleczcie/ miłość, która jest więzią doskonałości. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni! Słowo Chrystusa niech w was przebywa z /całym swym/ bogactwem: z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie (Kol 3, 12-16). Z kolei św. Łukasz, opisując w nieco wyidealizowany sposób starożytny Kościół w Jerozolimie, podkreśla, że tworzy on radosną i atrakcyjną dla innych wspólnotę, w której czuje się ducha Chrystusa zmartwychwstałego a także prowadzi prosty, wolny od chciwości i egoizmu styl życia. Bogaci sprzedają swoje posiadłości i dzielą się z ubogimi, biedni mogą żyć godnie (por. Dz 2, 42-47; 4, 32-35). W pierwotnych wspólnotach chrześcijańskich nie ma niezdrowej rywalizacji, zazdrości ani zawiści; ich spojrzenie kieruje się z miłością na dobro drugiego, a nie na domniemane braki. Miłość „agape” wypala każde niezdrowe zazdrosne spojrzenie. Jedyne skuteczne lekarstwo na zawiść jest zatem dane w miłości i współuczestnictwie, które rodzą się z wdzięczności. Jak krople do oczu, mogą one leczyć spojrzenie chore i zniekształcone, przypominać każdemu daną moc pełnienia dobra, moc zdolną uleczyć jad konfrontacji i przywrócić zranionemu sercu barwy życia (G. Cucci).

Wdzięczności i miłości uczymy się na Eucharystii. Słowo „Eucharystia” wywodzi się z języka greckiego i znaczy dziękczynienie; dosłownie: „eu” – „dobrze” i „charidzomai” – „sprawić komuś przyjemność, okazywać życzliwość” (X. Leon-Dufor). W czasie Eucharystii sprawiamy Bogu przyjemność, okazujemy Mu życzliwość. Wysławiamy Go za Jego dobroć i miłość, ale również tworzymy wspólnotę ludzi wdzięcznych. Eucharystia przemienia; daje moc, by wnosić dobro, życzliwość, radość, miłosierdzie i miłość w życie świata, także w życie ludzi najbardziej zagubionych, sfrustrowanych i zawistnych.

 

Więcej w książce: „Równowaga duchowa. Jak odnaleźć wewnętrzny pokój”