Z czterdziestym dniem po narodzeniu Jezusa wiążą się trzy wydarzenia: oczyszczenie Maryi, wykupienie noworodka i przedstawienie Go w świątyni jerozolimskiej (ofiarowanie).

Według prawa kobieta po urodzeniu dziecka była nieczysta. W przypadku narodzin chłopca – czterdzieści dni, natomiast dziewczynki – osiemdziesiąt. W tym czasie powinna pozostawać w domu; nie mogła dotykać niczego świętego ani wchodzić do miejsc kultu. Po zakończeniu rytualnej nieczystości zobowiązana była złożyć w świątyni ofiarę całopalną z jednorocznego baranka i ofiarę przebłagalną z młodego gołąbka lub synogarlicy. Ubodzy mogli zamiast baranka złożyć dwa gołębie lub dwie synogarlice (Kpł 12,1-8).

Oczyszczenie miało miejsce przy bramie Nikanora. Obrzęd miał miejsce rano, „po ofierze kadzenia i ofierze zwanej «wieczną». Matki ustawiały się na najwyższym stopniu schodów prowadzących z  Dziedzińca Kobiet na Dziedziniec Izraelitów. Kapłan skrapiał je wodą oczyszczenia i odmawiał nad nimi modlitwy” (F. Fernandez-Carvajal). Najważniejszą czynnością rytualną była jednak ofiara, podczas której kobieta „powinna położyć dłonie na gołębiach, następnie kapłan niósł je do południowo-zachodniego rogu ołtarza, skręcał kark jednemu i składał go jako ofiarę przebłagalną za grzech, następnie palił drugiego jako ofiarę całopalną” (C. Keener). Ewangelista notuje, że Maryja złożyła ofiarę ubogich. Należała bowiem wraz z Józefem do anawim, ubogich Pana.

Należała również do sprawiedliwych, którzy pobożnie wypełniali wszystkie przepisy prawne, byli dumni z Tory i uważali ją za największy dar i skarb, za który należy się Bogu nieustanna wdzięczność. „Kiedy zapyta się Żyda, co jest najważniejsze w jego credo religijnym, na ogół w jego odpowiedzi znajdzie się wzmianka o ludzie, Torze, ziemi, świątyni związanych jedynością Boga. Lud, Tora, ziemia, świątynia – oto cztery filary, których żaden Żyd nigdy by nie podał w wątpliwość” (I. Gargano).

Maryja, nigdy nie skalana najmniejszą nieczystością, nie potrzebowała oczyszczenia po urodzeniu Syna Bożego. Przeciwnie, podkreśla Benedykt XVI, „narodzenie to przynosi oczyszczenie świata”. „Z drugiej strony jednak, nie szukała nigdy powodów, by uchylać się przed społecznymi wymaganiami swoich czasów. Jak we wszystkich innych sytuacjach, Matka Boża starała się upodobnić do kobiet swej epoki. Chciała być przykładem posłuszeństwa i pokory, postępować tak, jak inni bez względu na łaski, którymi obdarzył Ją Bóg” (F. Fernandez-Carvajal).

Zastanawiające jest jednak stwierdzenie Łukasza, że „upłynęły dni ich oczyszczenia” (Łk 2,22). Czyżby sugerował, że nie chodzi tylko o Maryję, ale również o Jezusa? „Również Jezus musi zostać oczyszczony ze wszystkiego, co w kontakcie ze światem czyni Go nieczystym, czyli – zgodnie z religijnym znaczeniem tego słowa – z tego, co oddala Go od Boga, ponieważ ma On być «poświęcony Panu»” (F. Mickiewicz). Jezus, podobnie jak Maryja, nie uchyla się od przepisów Prawa. Nie przyszedł przecież po to, aby je znieść, ale wypełnić (Mt 5,17). „On jest Prawem wypełnionym, to znaczy Prawem zrealizowanym. W konsekwencji ten, kto idzie za Jezusem, wypełnia Prawo, zachowuje je, wprowadza w czyn” (I. Gargano).

Drugą powinnością rodziców było wykupienie pierworodnych, zgodnie z przepisami Prawa: „Poświęćcie Mi wszystko pierworodne. U synów Izraela do Mnie należeć będą pierwociny łona matczynego – zarówno człowiek, jak i zwierzę” (Wj 13,2). Tradycja stanowiła pamiątkę z niewoli egipskiej. Podczas nocy Paschy zmarli wszyscy pierworodni Egipcjan, Bóg ocalił natomiast dzieci i zwierzęta Hebrajczyków. Na pamiątkę tych wydarzeń pierworodne zwierzę należało złożyć Bogu w ofierze, natomiast pierworodny syn miał być ofiarowany na służbę w świątyni; później gdy służbę świątynną pełniły pokolenia kapłańskie, należało go wykupić. Warto wspomnieć, że w kulturze hebrajskiej pierworodny był szczególnie wyróżniony. Do jego powinności należał obowiązek przedłużenia rodu. Cena wykupu wynosiła pięć syklów (około dwadzieścia dniówek pracy), które przeznaczano na cele kultu. Obrzęd nie wymagał obecności w świątyni, można było go dopełnić w całym kraju.

Łukasz nie wspomina o wykupie. Natomiast eksponuje moment przedstawienia i ofiarowania dziecka Bogu. Nawiązuje w ten do zapowiedzi prorockich o ponownym przybyciu Pana do świątyni. Malachiasz, ostatni z proroków Starego Testamentu prorokuje: „Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną, a potem nagle przybędzie do swej świątyni Pan, którego wy oczekujecie, i Anioł Przymierza, którego pragniecie. Oto nadejdzie, mówi Pan Zastępów” (Ml 3,1). Łukasz „chce widocznie powiedzieć: to Dziecko nie zostaje wykupione i nie zostaje zwrócone rodzicom, ale zupełnie przeciwnie: zostaje osobiście oddane Bogu w Świątyni, na Jego całkowitą własność. Słowo paristanai, tutaj przełożone na «przedstawić», znaczy także «ofiarować» – czyli dokonać tego samego, co czyni się z ofiarami składanymi w Świątyni. Pobrzmiewa tu motyw ofiary i kapłaństwa. (…) Tutaj, w miejscu spotykania się Boga z Jego ludem – zamiast aktu odzyskania pierworodnego – dokonuje się publiczne ofiarowanie Jezusa Bogu, Jego Ojcu” (Benedykt XVI).

Jezus od samego początku oddany został Ojcu; należał do Boga, nie do ziemskich rodziców. Przez całe swoje życie potwierdzał tę totalną i wyłączną przynależność do Ojca niebieskiego. Święty Paweł zachęca do takiej ofiary wszystkich chrześcijan: „A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu miłą, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej. Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu miłe i co doskonałe” (Rz 12,1-2).

W czasie pobytu Świętej Rodziny w świątyni pojawia się starzec Symeon. Jego imię znaczy „wysłuchany”; wywodzi się z hebrajskiego Szimon („Bóg wysłuchał”). Wiemy o nim niewiele, w Ewangeliach pojawia się tylko raz, właściwie na chwilę po to, by zgodnie ze swoim imieniem zaświadczyć, że Bóg wysłuchał i nawiedził swój lud, zsyłając na ziemię Mesjasza.

Symeon żył w cieniu świątyni jerozolimskiej,  służąc nieustannie Bogu. Nie był kapłanem, ale człowiekiem świeckim, bogatym w cnoty. Święty Łukasz charakteryzuje go w taki sposób: „Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekujący pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego” (Łk 2,25-26). Symeon jest prawy, sprawiedliwy. Według żydowskiej terminologii to człowiek, który żyje zgodnie ze słowem Bożym, zachowuje ściśle przykazania, Torę, wypełnia wolę Bożą. Jest pobożny, uduchowiony. Żyje w bliskiej osobowej relacji z Bogiem. Przebywa w świątyni, modląc się i poszcząc.

To także człowiek oczekiwania. Nie jest zgorzkniałym starcem, wypominającym Bogu, że jego życie powoli gaśnie, a obietnice Boże się nie spełniają. Przeciwnie, trwa w postawie nadziei, gotowości, oczekiwania, otwartości, nieustannej świeżości. Oczekuje „pociechy Izraela”, czyli Mesjasza. „Codzienność, w której jest uwieziony, nie przeszkadza mu wpatrywać się w horyzont, wyczekiwać pocieszenia, objawienia chwały. Chociaż teraźniejszość pozbawiona jest słońca, on jest pewien, że brzask nadejdzie: Bóg przerwie swoje milczenie, ciemną noc rozjaśni światło, po zimie nadejdzie wiosna. Chociaż jest «w podeszłym wieku», jak Zachariasz, Elżbieta i Anna, promień nadziei i młodość ducha w nim nie zgasły” (G. Ravasi).

Symeon jest również prorokiem, napełnionym Duchem Świętym. W języku greckim określony jest On jako Paraklet. Ten wieloznaczny wyraz można również przetłumaczyć jako Pocieszyciel. Duch Święty pociesza i ożywia Symeona, czyni go otwartym, silnym, pełnym nadziei. Umacnia w obietnicy ujrzenia Zbawiciela.

Symeon, podobnie jak Maryja, Józef czy pasterze, należy do anawim, „ubogich Jahwe”. Jest cichy, pokorny, wyczekujący. Akceptuje swoje obecne położenie, a także całe życie, historię. Jego oparciem i pewnością jest Bóg, Jego dobroć i miłosierdzie. Swoją przyszłość i swój los składa w dłonie Opatrzności Bożej.

Symeon udał się do świątyni i dzięki natchnieniu Ducha Świętego wśród całej rzeszy pielgrzymów rozpoznał oczekiwanego Mesjasza i Jego ziemskich rodziców. Na jego prośbę Maryja przekazuje mu swoje Dziecko. Symeon błogosławi Boga za dzieło zbawienia, ale zapewne również winszuje „rodzicom wiary w to, że Pan dotrzyma swych obietnic. Chwali ich za to, że zaufali Bogu” (B. Martelet). Ten prosty i pokorny człowiek, pełen wiary i ufności, żył sprawiedliwie, zachowywał Prawo i tęsknił za Zbawicielem, dlatego Bóg zaspokoił jego największe pragnienie. Jego serce przepełnione radością ze spotkania z Jezusem i ogromną miłością, pragnie pozostać już w wiecznej kontemplacji Boga. Gdy trzyma w swoich ramionach Dziecko, jest świadomy, że w ten sposób „obejmuje własną przyszłość. Raduje się, bo widzi przedłużenie, kontynuację swego życia. Ufał i wierzył: teraz jego nadzieja zaczyna się urzeczywistniać, jest maleńka jak dziecko, ale pełna obietnic” (C.M. Martini). Starzec Symeon reprezentuje Stary Testament, Jezus zapoczątkowuje Nowy. Scena ta ma w sobie coś bardzo głęboko ludzkiego. Tchnie nadzieją, radością. Człowiek cieszy się, gdy widzi, że inni podejmą jego dzieło. Rodzice cieszą się swym potomstwem. Dziadkowie – wnukami. Mistrz cieszy się, gdy uczeń podejmuje jego myśl. Mimo schyłku życia, mimo przemijania istnieje odrodzenie, przedłużenie życia i myśli w innych, istnieje ludzka nadzieja.

Trzymając w rękach Jezusa, Symeon błogosławi Boga. „W tym przypadku trzeba być precyzyjnym: to Bóg błogosławi, nigdy człowiek. Możemy jedynie dziękować Bogu za otrzymane od Niego dary, ale to nie my błogosławimy, raczej jesteśmy tymi, którzy otrzymują błogosławieństwo” (I. Gargano). Człowiek może być jedynie pośrednikiem, przekazicielem Bożego błogosławieństwa, jak na przykład Abraham (Rdz 12,3) czy Jezus jako człowiek (J 1,16). W takim przypadku następuje pewien rodzaj „przelania”: „błogosławieństwo Jezusa – Tego, który sam jest błogosławieństwem Ojca – przenosi się, przelewa na wszystkie członki Jego ciała, dlatego wszyscy jesteśmy w stanie udzielać błogosławieństw – nie dlatego, że my jesteśmy ich źródłem, ale ponieważ jesteśmy kanałami tego błogosławieństwa” (I. Gargano).

Radość Symeona wybucha prostą, przepiękną modlitwą, która już od czasów starożytnych stanowi wieczorną modlitwę Liturgii Godzin: „Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela” (Łk 2,29-32). Kantyk Symeona jest zbudowany na przepowiedniach proroka Izajasza (Iz 40,5; 49,6; 62,2).

Symeon raduje się z bliskości Zbawiciela, którego ujrzał własnymi oczami i dotknął własnym rękami (por. 1 J 1,1). W jego słowach pobrzmiewa zwięzła teologia osoby Jezusa. Symeon odwołuje się do pieśni o Słudze Jahwe (Iz 42,4; 49,6). Ukazuje uniwersalną misję Jezusa. Jest On „chwałą ludu Izraela”. Jednak Jego przyjście nie ogranicza się do Narodu Wybranego. Jezus jest również „światłem dla pogan”, Jego misją jest przyprowadzenie wszystkich ludów do prawdziwego Boga.

Hymn zawiera także pragnienie odejścia do Ojca. Stanowi „niemal akt pogodnej rezygnacji, łagodnego oddania, podstawowego zaufania, wypowiedziany przez człowieka, który czuje, że nadszedł dla niego zmierzch – pełen światła, nie budzi więc lęku” (G. Ravasi). „Jest jak sługa, który prosi Pana o zwolnienie z życia fizycznego, ponieważ skoncentrował się całkowicie na życiu prawdziwym. W tym sensie możemy brać ten tekst jako  – w całym tego znaczeniu – tekst naszych starców, którzy przygotowują się na przejście śmierci. Symeon ogląda Boga. To doświadczenie jest tak silne, głębokie, cudowne i intensywne, że pragnie je utrwalić. Chce już odejść, by móc kontemplować Boga w wieczności. „«Panie, to mi wystarczy! To jest wszystko, czego oczekiwałem. Moje serce jest przepełnione, wszystkie moje pragnienia się zrealizowały». Oczekiwanie przechodzi w kontemplację zbawienia” (C.M. Martini). Symeon jest więc mistykiem, który doświadcza przeżyć duchowych u schyłku swego życia. Swoje curriculum vitae mógłby zakończyć jak święty Paweł: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego” (2 Tm 4,7-8).

Słowa Symeona wywołały zdziwienie u Maryi i Józefa. W Ewangelii Łukasza jest to typowa reakcja na cuda. Zastanawia jednak postawa Maryi; wszak anioł Gabriel poinstruował Ją dokładnie o posłannictwie Jezusa. Być może powodem Jej zdziwienia było niezwykłe zachowanie Symeona i Jego słowa, które mogły być objawione tylko przez Boga. „Zresztą i Ona po raz pierwszy usłyszała, że Syn Jej będzie światłością dla pogan” (K. Romaniuk).

Podczas gdy Maryja i Józef trwali w zadziwieniu, Symeon ich błogosławił, a następnie wypowiedział prorocze słowa: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2,34). Ukochane Dziecko Maryi, które trzyma starzec w swoich ramionach, nie będzie wolne od cierpień i odrzucenia. Jezus zostanie odrzucony przez starszyznę, kapłanów, uczonych, a więc przez żydowską elitę społeczną. Zostanie odsunięty od wszystkiego, co ludzkie, pozbawiony prestiżu, zniesławiony, przekreślony w swoim człowieczeństwie i życiu publicznym. Będzie zmiażdżony cierpieniem. Jego misja zostanie przerwana, będzie wyeliminowany z życia. Stanie się straszliwym zgorszeniem. Będzie znakiem sprzeciwu w ciągu całej historii. Papież Benedykt XVI komentuje: „Nie mówimy tu o przyszłości. Wiemy wszyscy, jak bardzo Chrystus jest dzisiaj znakiem sprzeciwu, koniec końców, zwracającym się przeciw samemu Bogu. Ciągle na nowo Boga postrzega się jako granicę wolności, granicę, którą trzeba usunąć, po to by człowiek mógł być całkowicie sobą. Bóg ze swą prawdą przeciwstawia się różnorakim kłamstwom człowieka, jego egoizmowi i jego pysze. Bóg jest miłością. Miłość może być również znienawidzona tam, gdzie domaga się wyjścia z siebie samego, po to, by wznieść się ponad siebie. Zbawienie nie jest wellness, zanurzeniem się w samozadowoleniu, lecz jest wyzwoleniem z zasklepienia we własnym «ja». Ceną za to wyzwolenie jest cierpienie Krzyża. Prorocza zapowiedź światła i słowa o Krzyżu idą w parze”.

Cierpienie Jezusa i sprzeciw wobec Niego wiąże się z upadkiem i powstaniem „wielu w Izraelu”. Dla jednych będzie kamieniem węgielnym, ratunkiem i umocnieniem, jednak „dla większości będzie kamieniem obrazy, o który się potkną (zob. Rz 9,27.32-33; 11,5.7). (…) Jego przyjęcie zaś lub odrzucenie będzie znakiem akceptacji lub odrzuceniem Boga” (P. Gadenz).

W odrzuceniu, cierpieniu i krzyżu Jezusa będą mieć udział jego uczniowie (Dz 28,22), szczególnie zaś Jego Matka: „Twoją duszę miecz przeniknie – aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2,35). Wraz z Synem przejdzie drogę krzyżową i wraz z Nim będzie przeżywać kryzys, opuszczenie, wzgardę i śmierć, stojąc w bolesnej kontemplacji pod krzyżem (J 19,25-27). Miecz, który przeszyje Jej duszę, oznacza również trudny dla Maryi proces wyobcowania od swego Syna. Oznacza posłuszeństwo Bogu do końca i przekraczanie naturalnych biologicznych więzi rodzinnych. Maryja fizycznie utraci Jezusa, ale odzyska Go na nowo żyjącego w Kościele. Tracąc, odzyska Go w wierze. „Chrystusowe prawo miecza jest paradoksalne: tracenie, aby odzyskać; całkowite ubóstwo, aby wszystko posiadać; oddanie się w wierze, aby zostać całkowicie nasyconym, pocieszonym, zbawionym” (G. Ravasi). „Od Maryi możemy się uczyć autentycznego współcierpienia, całkowicie wolnego od sentymentalizmu, w przyjmowaniu cierpienia drugiego jako swego własnego” (Benedykt XVI).

Cierpienie Maryi nie skończyło się pod krzyżem ani w chwili wniebowzięcia. Ono trwa przez całą historię. „Nadal poprzez wieki uczestniczy w losach całej ludzkości wezwanej do przyjęcia Chrystusa. Przyczyną Jej cierpienia są powtarzające się poprzez wieki akty bluźnierczego wręcz niekiedy odtrącania Zbawiciela i gardzenie możliwością osiągniecia w Nim zbawienia wiecznego. Jej cierpienie jest też cierpieniem matki patrzącej na swe duchowe dzieci, które dobrowolnie staczają się w przepaść i gubią same siebie, podczas gdy Ona nie może temu zapobiec” (F. Mickiewicz).

Pytania do refleksji:

  • Co mogła odczuwać Maryja, uczestnicząc w obrzędzie oczyszczenia i ofiarując swego pierworodnego Syna Bogu?
  • Co w tobie wymaga oczyszczenia?
  • Jaki jest twój stosunek do prawa i przykazań?
  • Co jest dla ciebie najcenniejsze?
  • Czym są ofiary duchowe, które składasz Panu?
  • Czy oddajesz Bogu siebie czy ciągle tylko „coś”?
  • Jak przekłada się twoje ofiarowanie na wierność Bogu w codzienności życia?
  • Które cechy Symeona są ci bliskie?
  • W czym wyraża się twoja sprawiedliwość?
  • Z czym wiążesz swe nadzieje i marzenia?
  • Czy odczuwasz w swoim życiu obecność Parakleta?
  • Czy mógłbyś zaliczyć siebie do „ubogich Pana”?
  • W kim (czym) widziałbyś przedłużenie siebie, twojego życia na ziemi?
  • Jakie są twoje najgłębsze tęsknoty?
  • Czy dostąpiłeś już łaski otwarcia oczu?
  • Czy mógłbyś powtórzyć za Symeonem:Teraz mogę odejść, bo moje oczy ujrzały Twoje światło”?
  • W czym wyraża się twój sprzeciw wobec Boga?
  • Może sądzisz, że Bóg stanowi granicę twojej wolności?
  • Jaki „miecz przenika” twoją duszę?
  • Czy potrafisz współcierpieć? Kiedy szczególnie?