podeszła do Niego matka synów Zebedeusza ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś Go prosiła. On ją zapytał: «Czego pragniesz?» Rzekła Mu: «Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie» (Mt 20,20-21).

Człowiek ze swojej natury szuka stabilności w życiu. Gdy zakłada rodzinę stara się zapewnić jej stabilność, szuka stałej pracy i miejsca, gdzie mógłby zamieszkać. Lubimy rzeczywistość, która jest przewidywalna. Natomiast boimy się nieprzewidzianych sytuacji. Chcemy wiedzieć, czy nasze trudy zostaną wynagrodzone dobrą pensją i pozycją społeczną, dzięki której inni będą nas szanowali i będą się z nami liczyli.

W taki właśnie sposób patrzą na życie uczniowie Jezusa, którzy proszą Go, aby w królestwie Bożym dostać ważną funkcję i o nic się już nie martwić. W dodatku sami nie mają odwagi prosić o to Jezusa i wysyłają swoją matkę, by zawalczyła o ważną pozycję dla swoich synów.

Chcą zajmować znaczącą pozycję. Natomiast Jezus uświadamia im, że w królestwie Bożym się nie zasiada, że w królestwie Bożym jest się cały czas w drodze. Mają podążać za Nim, a nie organizować sobie bezpieczną przystań.

Pod koniec 20. rozdziału Ewangelii według Mateusza dowiadujemy się, że zaraz po tej rozmowie z uczniami Jezus spotyka dwóch niewidomych siedzących przy drodze. Uczniowie przyglądają się tej scenie nie spodziewając się, że będzie to dla nich ważna katecheza.

Zapytał Jezus ślepców: „Cóż chcecie, żebym wam uczynił?” A oni odpowiedzieli: „Panie, żeby się oczy nasze otworzyły”.

Nie chcieli zasiadać u boku Jezusa na dwóch tronach, jak synowie Zebedeusza. Nie pragnęli wyróżnień. Nie domagali się żadnych innych korzyści. Chcieli tylko zacząć widzieć na własne oczy.

Co zrobili, gdy Jezus uzdrowił ich ze ślepoty? Poszli za Nim, aby być z Nim w drodze. To ważna nauka dla uczniów Jezusa. W tym wydarzeniu Mistrz mówi do nich: Przejrzyjcie na oczy! Jesteście ślepi! Upatrujecie szczęście w łatwym, stabilnym życiu. Ale w takim życiu, w życiu przewidywalnym i pełnym zaszczytów, nie znajdziecie szczęścia. Powołałem was po to, abyście byli cały czas w drodze, abyście podążali nie mając nic pewnego na tym świecie.

W XIX wieku istniał taki odłam chrześcijaństwa, w którym wierni nie zatrzymywali się na długo w jednym miejscu. Co jakiś czas przemieszczali się. Byli przekonani, że zostając zbyt długo w tym samym miejscu, narażeni są na pokusy. Nazywano ich „bieżańcami”.

Gdy Jezus woła nas, byśmy poszli za Nim, to nie zaprasza nas do stabilnego życia. Zasiadając z Nim przy stole Eucharystycznym przygotowujemy się do drogi, która czasem bywa drogą na Golgotę, drogą krzyżową, a czasem doświadczeniem radości i Bożej hojności.

Jeśli nie pogodzimy się z tym, że Bóg jest nieprzewidywalny, nie znajdziemy szczęścia podążając za Jezusem.

Foto: flickr.com / Jack Wright