Slunfy położone jest w górach, w północnej Syrii, niedaleko od granicy tureckiej i odległości 40 km od morza, którego błyszczącą taflę można podziwiać rano i wieczorem, kiedy jeszcze nie ma przesłaniającej widoczność mgły. Za czasu rządów francuskich tutaj, na głębokim odludziu, pośród dębowych drzew został zbudowany klasztor sióstr karmelitanek. Dzisiaj Slunfy stanowi bardzo modną miejscowość letniskową, ale klasztor sióstr nadal cieszy się cichą intymnością modlitwy. Z uwagi na łagodny klimat tej miejscowości i wspaniałe walory krajobrazowe wykorzystujemy go do prowadzenia letnich rekolekcji. Na jedne z nich, dziwnym trafem, przybyły dwie osoby z Holandii. Po pierwszej rozmowie przekonałem się, że nie tylko o rekolekcjach, ale w ogóle o podstawowych kwestiach wiary nie miały one żadnego pojęcia. Za późno było na pertraktacje. Nie przyjąć ich byłoby decyzją zbyt drastyczną. Tym bardziej że miały ogromne pragnienie odbyć rekolekcje i wyraziły gotowość respektowania wszystkich związanych z tym zobowiązań.

Nie mając żadnej orientacji w dziedzinie liturgii, medytowania Pisma św., a nawet w dziedzinie zwykłej , początkowo rysowały jakieś figury geometryczne i symbole, poprzez które, w sposób bardzo zawikłany, próbowały wyrazić jakieś prawdy odnoszące się podobno do tradycji duchowości rodem z Dalekiego Wschodu. Sądziłem wówczas, że wielkim sukcesem „rekolekcyjnym” będzie, jeśli szczęśliwie dotrwamy do ich końca razem i bez gwałtownych konfrontacji słownych rozstaniemy się w pokoju. Stało się inaczej. Po którejś kolejnej rozmowie, poprzedzonej osobistymi poszukiwaniami i medytacją, taką, na jaką było je stać, kiedy zajęliśmy się głębiej sprawą symboli, trafiliśmy na wspólny grunt. Był nim Prolog Ewangelii św. Jana, a ściślej rzecz biorąc, następujące zdanie: „Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi” (J 1,9).

Zaczęło się: światłość i ciemność, oświecenie i mrok poznawczy. Doświadczenie mroku i doświadczenie światłości. Przeżycia osobiste z tym związane, relacje z innymi osobami. Kobiety zaczęły analizować na swe życie i powoli obraz tego, co przeżywały, zaczął się im rozjaśniać. Dostrzegły one swoją drogę życiową i to, że była ona bardzo poplątana. Każda z nich zobaczyła to w inny sposób, ale obie podobnie to przeżywały. Stały przed zamkniętą bramą. Ich główne zadanie życiowe nie było spełnione. Wolność, której tak namiętnie szukały, rozczarowała ich oczekiwania. Kręciły się w miejscu. Kręciły się szybko, aż do zawrotu głowy i zauważyły, że było to kręcenie pozbawione sensu. Stały przed zamkniętymi wrotami i nie było nikogo, kto pomógłby im je otworzyć. Były samotne pomimo wielu znajomości. Nikt nie potrafił ich zrozumieć, nawet one nie potrafiły zrozumieć same siebie.

Potem nastąpiło odkrycie Ewangelii, Chrystusa, a potem Kościoła. Nie wiem, jak to się stało, bo zawsze stanowi to Bożą tajemnicę, w jaki sposób On przemawia do każdego konkretnego człowieka. I zawsze jest to intymna tajemnica tego kogoś, kto doświadcza Bożej obecności, obojętnie jak by się starał przekazać ją jakiejś innej osobie. Polały się łzy radości z odzyskania samych siebie, zupełnie spontanicznie pojawiła się modlitwa – żarliwa potrzeba przebywania na niej. Odnaleziona została wiara i… odnaleziony został CZŁOWIEK.

Trzeba było tego „przypadkowego” spotkania w syryjskim klasztorze sióstr karmelitanek, aby lepiej zobaczyć swoją życiową drogę i zweryfikować wybory, lepiej rozumiejąc co jest dobre, a co złe i dlaczego. było rekolekcyjnego milczenia, przełamania uprzedzeń, trzeba było medytowania Ewangelii, wieczornej modlitwy sióstr w chórze, rekolekcyjnych pieśni, liturgii oczekiwanej przez wszystkich i przez wszystkich traktowanej jak spotkanie z Tym, który wie wszystko, rozumie wszystko, przygarnia wszystkich JEST WSZYSTKIM.

Trzeba było piękna przyrody i piękna ludzkiej życzliwości, aby w dwóch Holenderkach coś pękło i ze łzami szczęścia mogły uczestniczyć w otwarciu się żelaznych wrót, które zamykały im drogę. jak będą mogły nią podążać, gdy zabraknie im liturgii, modlitewnego milczenia, rekolekcyjnych rozmów – po opuszczeniu karmelitańskiego klasztoru? Krótko mówiąc, czy znajdą wspólnotę, w której będzie się mogło rozwijać Boże ziarno, które zostało w nich zasiane i tak pięknie wzeszło, właśnie tutaj, w Slunfy?

Zdjęcie pochodzi z karmelu w Syrii