Celem Noemi było zauroczenie Booza. Wszystkie podjęte przez nią środki zmierzały w tym kierunku. Czy wobec tego Rut była jedynie marionetką w jej rękach? Dalszy bieg wydarzeń pokazuje, iż stało się inaczej.
Booz położył się koło stosu swego ziarna. Był więc oddalony od innych, którzy owej nocy spali na klepisku. „W ten sposób spotkanie obydwojga staje się łatwiejsze i bez ryzyka splamienia ich reputacji. Przypadek? Raczej interwencja Boga, jeśli patrzeć na to w religijnej optyce wiary” (M. Puerto). Gdy zmęczony ciężką pracą i sutą kolacją zasnął zadowolony, „Rut podeszła cicho, odkryła miejsce przy jego nogach i położyła się” (Rt 3, 6). Stwierdzenie to zawiera pewną niejasność i bywa różnie komentowane. Użyte w tekście hebrajskim słowo „stopy” jest eufemizmem oznaczającym narządy płciowe. Czyżby Rut w śmiały sposób zrealizowała propozycję Noemi i uwiodła Booza? Tekst tego jednak nie sugeruje.
Natomiast komentatorzy wyrażają sprzeczne opinie. Niektórzy z nich sądzą, że miało to miejsce. „Ich zdaniem czas żniw na całym świecie jest okresem świętowania rytuałów płodności. W takich momentach w starożytności ludzie pozwalali sobie na większą swobodę obyczajów niż zazwyczaj. Podczas takich właśnie uroczystości związanych ze zbiorami, gdy Booz zdążył się już upić winem, Rut zbliżyła się do niego, aby zmusić go do małżeństwa’” (W. Kaiser). „Scena ta wydaje się jeszcze mocniej sugerować, że tak jak młócka zboża dała jęczmienne ziarno, tak nadszedł czas na „młóckę”, która da upragnionego potomka. (…) Niewiasta, odkrywając stopy Booza, składa propozycję: to ona chce być „sandałem” dla jego „stopy”. To jej łono ma być nowym klepiskiem do „młócki”, która da owoc – dziecko” (P. Stępień). W ten nieco podstępny sposób wypełni prawo lewiratu.
W Biblii mamy jeszcze jeden opis niemoralnego czynu, który miał na celu wypełnienie tego starożytnego prawa. To historia Tamar (Rdz 38). Była ona ofiarą bezprawia. Utraciła dwóch mężów. Jej teść Juda zamiast (zgodnie z prawem) oddać jej za męża trzeciego syna, odesłał ją do domu rodzicielskiego. W ten sposób zranił ją i pozbawił należnej pozycji w społeczeństwie. Tamar nie pogodziła się z odtrąceniem i niesprawiedliwością. Podjęła inicjatywę. Przebrała się za nierządnicę, zwabiła podstępnie teścia i zaszła z nim w ciążę. Dla Tamar najważniejsze było zachowanie rodu. Pragnęła życia, które wynika z przymierza, z zachowania przykazania. Była bardziej dojrzałą i mądrą niż Juda, który chciał pozbawić ją należnych praw. Zachowanie Tamar może gorszyć współczesnego człowieka, jednak w kontekście pobożności ludowej jest godne pochwały i „zgodne z wolą Bożą”.
Być może w takim aspekcie należy spojrzeć na domniemany niemoralny czyn Rut. Jednak, biorąc pod uwagę całe jej życie; jej prostotę, pokorę, prostolinijność, wydaje się, że rację mają komentatorzy, którzy twierdzą, że podejrzewanie jej o niemoralność jest bezpodstawne. Wydaje się raczej, że „tekst z Księgi Rut nie sugeruje zuchwałego postępowania o podtekście seksualnym, lecz prowokuje swoją niejasnością” (J. Walton).
Rut, leżąc u stóp Booza, oczekiwała na jego przebudzenie. Anna Maria Cànopi interpretuje tę scenę w sposób duchowy: „Oto misterium długiego oczekiwania, skrytych spotkań. Jakie znaczenie może mieć to wszystko? Może sen Booza i sen Adama, gdy Bóg przyprowadza do niego kobietę, Ewę, są ze sobą w jakiś sposób powiązane? Może to także zapowiedź mistycznego chrztu Chrystusa, nowego Adama, któremu w noc Wcielenia Ojciec przedstawia ludzkość jako oblubienicę? A może jest to odniesienie do nocy, która zstąpiła na Kalwarię, gdy z Jego przebitego boku zrodził się dzięki Ojcu Kościół, nowa ludzkość? Czy nie można tu widzieć także zapowiedzi Kościoła, który w milczeniu czuwać będzie przy ukrzyżowanym Oblubieńcu, pogrążony w nocy wiary, oczekując jutrzenki zmartwychwstania?”.
Czuwanie Rut przy błogo śpiącym mężczyźnie trwało do północy. Wtedy bowiem „Booz poczuł zimno i rozglądając się dokoła, zobaczył kobietę leżącą przy jego nogach” (Rt 3, 8). Nocne zimno, o którym wspomina autor ma podwójne znaczenie. „Może oznaczać reakcję na chłód, jaki odczuwa ktoś śpiący pod gołym niebem, ale może także oznaczać reakcję seksualną” (M. Puerto). Przebudzenie w nocy i towarzyszące mu dreszcze (objawy lęku) mogą też być wyrazem lęku przed tajemnicą. Dla Booza tą tajemnicą była kobieta. Dla Abrahama był nim sam Bóg. Gdy pewnej nocy złożył Jahwe w ofierze zwierzęta, znużony ich pilnowaniem „zapadł w głęboki sen i opanowało go uczucie lęku, jak gdyby ogarnęła go wielka ciemność” (Rdz 15, 12). Sen i towarzyszący mu lęk są wynikiem zetknięcia się z tajemnicą, doświadczaniem wielkości Boga. Elifaz, przyjaciel Hioba w taki sposób opisał to przeżycie: „Doszło mnie tajemne słowo, jakiś szmer przyjęło me ucho w zgłębianiu nocnych rozmyślań, gdy sen człowiekiem owładnął. Strach mnie ogarnął i drżenie, że wszystkie się kości zatrzęsły, tchnienie mi twarz owionęło, włosy się na mnie zjeżyły. Stał. Nie poznałem twarzy. Jakaś postać przed mymi oczami. Szelest. I głos dosłyszałem” (Hi 4, 12-16).
Booz zdezorientowany i zalękniony nagłym nocnym spotkaniem z kobietą, „zapytał: Kto ty jesteś?” (Rt 3, 9). Dziwne pytanie. Przecież, gdy zobaczył ją po raz pierwszy, od razu wypytywał o jej pochodzenie i tożsamość. Czyżby toaleta i wonności aż tak zmieniły urodziwą Moabitkę? A może był to tylko wyraz zakłopotania i zmieszania? „«Kto ty jesteś?» To pytanie, które stawiamy sobie w obliczu misterium osoby spotykającej się z pewnym «ty» pukającym z prośbą o pozwolenie przekroczenia progu naszej samotności. «Kto ty jesteś?», w jaką relację ze mną chcesz wejść? (A. Cànopi).
Odpowiedź Rut jest równie prosta i osobista, jak pytanie: „Ja jestem Rut, służebnica twoja” (Rt 3, 9). Wyraża ironię a zarazem pokorę. Przecież to ona jest tą kobietą, którą zna od początku żniw, którą wspomaga i darzy sympatią. „To ona w sposób wolny podejmuje inicjatywę, spoczywa obok niego, a on nawet tego nie zauważył” (M. Puerto). Ale ona jest również jego służebnicą. Język hebrajski posiada dwa określenia służebnicy. Pierwsze z nich (szifchah) oznacza służącą, kobietę wynajętą do rozmaitych posług. Tego określenia użyła Rut, pracując na polach Booza. Teraz używa innego pojęcia – amah. „Amah jest sługą należącą do rodziny, często wychowywaną z dziećmi pana. Rut wie już, że Booz jest krewnym jej zmarłego męża. Przypomina mu o jego obowiązkach względem rodziny” (A. Ohler).
Rut z jednej strony jest kobietą posłuszną, uległą Noemi czy Boozowi, a z drugiej strony jest kobietą niezależną; kobietą z inicjatywą. Nie uwodzi Booza w sposób, jaki proponowała jej teściowa, „traktując ją w pewnym sensie tak, jakby młoda kobieta nie posiadała doświadczenia małżeńskiego i wdowiego” (M. Puerto). Według Noemi powinna oddać Boozowi inicjatywę. On (jako mężczyzna) miał zdecydować, co dalej. Tymczasem Rut nie czeka na jego decyzję, ale ubiega go i decyduje za niego: „Rozciągnij brzeg swego płaszcza nade mną, albowiem jesteś powinowatym” (Rt 3, 9). Słowa te odnoszą się do zaręczyn i małżeństwa. „U Beduinów występuje zwyczaj, w którym krewny pana młodego rzuca przed panną młodą swój płaszcz i mówi: Nikt jej nie nakryje, tylko ten … i wymienia imię młodego” (R. Stępień). Gest rozciągnięcia płaszcza nad kobietą symbolizuje ochronę i oznacza chęć poślubienia jej (i współżycia seksualnego). Prorok Ezechiel opisuje w taki sposób poślubienie narodu wybranego przez Boga: „Oto przechodziłem obok ciebie i ujrzałem cię. Był to twój czas, czas miłości. Rozciągnąłem połę płaszcza mego nad tobą i zakryłem twoją nagość. Związałem się z tobą przysięgą i wszedłem z tobą w przymierze – wyrocznia Pana Boga – stałaś się moją” (Ez 16, 8). Bóg pozostaje wiernym oblubieńcem mimo niewierności ludu – oblubienicy; rozciągniecie płaszcza jest trwałe, nieodwracalne.
Rut „wymusiła” na Boozie obietnicę małżeństwa. „Zdarzenia potoczyły się inaczej, niż wyobrażała sobie Noemi. Nie Booz mówi Rut, co ma zrobić, lecz Rut Boozowi, a Booz zgadza się. Kto należy tutaj do kogo? Rut do Noemi? Booz do Rut? A jednak czy Rut nie nazywa siebie służebnicą Booza?” (A. Ohler). Skomplikowane dywagacje. W każdym bądź razie Rut jawi się jako „kobieta prawa, bez podwójnej twarzy, przejrzysta. Pokazuje się Boozowi taka, jaką jest, wykłada karty na stół, nie zataja niczego. I właśnie w ten sposób uwodzi Booza, którego charakteryzuje z kolei raczej niezdecydowanie i dystans” (M. Puerto).
Pytania do przemyślenia:
- Jakie masz cele w życiu?
- Czy nie traktujesz innych jak marionetki (albo pozwalasz w ten sposób traktować siebie)?
- Czy pozwalasz sobie czasem na „rozluźnienie” moralne? W jakich okolicznościach?
- Na co czekasz? O czym marzysz?
- Jakie odczucia wywołuje w tobie nieznane?
- Jak podchodzisz do tajemnicy drugiego człowieka i Boga?
- Kim jesteś? Co myślisz o sobie? W jaki sposób definiujesz siebie? Jaka jest twoja tożsamość?
- Jakie odczucia rodzi w tobie pojęcie: „służba”?
- Czy doświadczasz nad sobą płaszcza ochronnego Pana Boga?
- Czy w każdych okolicznościach jesteś jednoznaczny, przejrzysty?
- Jesteś pewny i zdecydowany czy niepewny i zdystansowany?
Więcej w książce: „Pod skrzydłami Boga. Opowieść o wiernej miłości”, WAM