Z rozmowy Jezusa z Samarytanką wiemy, że miała ona pięciu mężów, a kolejny facet, z którym była, nie był jej mężem. Pewnie dlatego przyszła do studni o szóstej godzinie, czyli w samo południe, gdy spiekota jest nie do zniesienia i nikt nie rusza się z domu. Miała nadzieję, że nikogo nie spotka… nie zauważy spojrzeń, nie usłyszy słów, nie zderzy się z ludzką opinią na swój temat. A jednak spotkała Jezusa, który poprosił ją o wodę. Ich rozmowa, szybko doszła do sedna.

Największa życiowa porażka.

Szukała prawdziwej i pięknej miłości, a żyła tylko jej namiastką i miała kiepską reputację w okolicy. W tej samej rozmowie Jezus „przyznał się”, że jest Mesjaszem. Po spotkaniu z Jezusem, kobieta poszła do miasta i mówiła ludziom, że przy studni można spotkać Zbawiciela. Po spotkaniu z Jezusem już się nie bała – spojrzeń, słów, opinii. To właśnie ona, pogubiona, zanurzona w grzechu, spotkała Go jako pierwsza, a potem poszła opowiedzieć o Nim całemu miastu. Już mogła spojrzeć ludziom w oczy.

Jezus chętnie rozmawia z nami o tym, co ważne, bolesne… o porażkach, o grzechu. Rozmowa z Nim przemienia.